Państwo Środka inwestuje w USA, by zdobyć know-how wydobycia gazu łupkowego. Pekin chce na własną rękę – ale za pomocą amerykańskiej technologii – rozpocząć eksploatację ogromnych złóż gazu łupkowego. Byłby to cios w strategię rosyjskiego Gazpromu, dla którego konsumujące coraz więcej energii Chiny miały się stać najważniejszym rynkiem zbytu.
Jak podał "The Wall Street Journal", w tym tygodniu państwowy chiński koncern naftowy CNOOC kupił za ponad 2 miliardy dolarów od zajmującej się wydobyciem gazu łupkowego w Teksasie firmy Chesapeake Energy jedną trzecią udziałów w złożach ropy naftowej i gazu Ford Eagle. Chińczycy zobowiązali się także do całkowitego sfinalizowania transakcji, co nastąpi pod koniec roku. Będą też ponosić 75 proc. kosztów wszystkich wierceń.
To pierwsza inwestycja CNOOC w Stanach Zjednoczonych. Chińczykom nie chodzi jednak o gaz łupkowy, którego sami mają pod dostatkiem, lecz o przejęcie od Amerykanów know-how wydobycia. Chiny już od dwóch lat prowadzą badania geologiczne sześciu złóż. Według Międzynarodowej Agencji Energetyki chińskie zapasy gazu łupkowego są porównywalne z amerykańskimi i wynoszą 26 bln metrów sześciennych.
Jeśli Chiny zaczną eksploatację, szanse Gazpromu na sprzedawanie surowca do tego kraju spadną niemal do zera. Między innymi dlatego prowadzone od czterech lat negocjacje dotyczące sprzedaży Pekinowi gazu nie są finalizowane. Chińczycy nie godzą się na żądane przez Rosjan 300 dolarów za 1 tys. m sześc., skoro z Azji Środkowej sprowadzają gaz za niewiele ponad 160, a w lipcu udało im się zakupić LNG z Australii za rekordowe 145 dolarów. Do tego przymierzają się do gazu łupkowego.
Rynkowy debiut chińskiego gazu łupkowego, choć to perspektywa kilkunastu lat, jeszcze mocniej osłabi konkurencyjność drogiego rosyjskiego surowca. Tak stało się już w przypadku Stanów Zjednoczonych, które odebrały Rosji miano czołowego producenta gazu. W ubiegłym roku Amerykanie wydobyli 624 mld m sześc. gazu (z czego 15 – 20 proc. to łupkowy) wobec rosyjskich 582,9 mld.
"To pozwoliło Amerykanom dwukrotnie zmniejszyć import LNG, a dostawcy z Afryki i Azji gaz przeznaczony dotychczas na rynek amerykański zmuszeni byli sprzedawać w Europie po cenach dumpingowych" - mówi "DGP" Michaił Krutichin z firmy konsultingowej Rus-Energy."Rosyjski gaz w cenie 260 – 300 dolarów za 1 tys. m sześc. przy 70 – 90 dolarach za katarski LNG wyglądał groteskowo" - dodaje.
W rezultacie w 2009 roku eksport rosyjskiego surowca do Europy skurczył się o 11,4 proc. Żeby uratować pozycję na europejskim rynku, Gazprom zdecydował się na wyjątkowe posunięcie w stosunku do najważniejszych europejskich odbiorców (niemiecki E.ON, włoski ENI, francuski GdF). Rosyjski monopolista zgodził się częściowo sprzedawać im surowiec po cenach spotowych.
Co jeszcze bardziej znamienne, o ile niedawno Gazprom deprecjonował znaczenie gazu łupkowego, określając go mianem PR-owego chwytu wymierzonego w Rosję, to dzisiaj jest gotowy zapłacić 100 tys. dolarów firmie konsultingowej, która mu pomoże w badaniu i zrozumieniu fenomenu gazu łupkowego.