Upadek Polskiego Biura Podróży Orbis to bardzo dobra wiadomość dla jego rynkowych konkurentów, kiepska dla turystów, niedobra dla funduszu Enterprise Investors oraz fatalna dla jego prezesa Jacka Siwickiego. Fatalna nie ze względów finansowych, lecz prestiżowych.

Reklama

Człowiek do zadań specjalnych, który postawił na nogi kilkadziesiąt przedsiębiorstw w Europie Środkowo-Wschodniej, właśnie sam się potknął. I to po zaledwie dziewięciu miesiącach od hucznego przejęcia Orbis Travel, które miało dać początek konsolidacji branży turystycznej w Europie Środkowo-Wschodniej.

Smykałka do interesów

Pięćdziesięcioletni dziś Jacek Siwicki zaczynał karierę w 1984 r. w Porcie Handlowym w Gdańsku jako magazynier. Szybko jednak doceniono jego wykształcenie (ukończył ekonomię na Uniwersytecie Gdańskim), naturę dyplomaty i smykałkę do interesów – już w 1989 r. został szefem konsultantów ds. inwestycji zagranicznych w spółdzielni pracy „Doradca” w Sopocie, którą założył i kierował wówczas Jan Krzysztof Bielecki.

Siwicki zdobył tak duże zaufanie Bieleckiego, że gdy ten w styczniu 1991 r. został premierem, zaproponował trzydziestoletniemu pupilowi wzięcie bezpłatnego urlopu w „Doradcy” i mianował go wiceministrem w resorcie przekształceń własnościowych.

To doświadczenie otworzyło mu drzwi do kariery. W 1992 r. został partnerem w powstałym dwa lata wcześniej Enterprise Investors Corporation i jednocześnie członkiem rad nadzorczych wielu spółek, które przejmował fundusz.



Reklama

Nawet porażki potrafił przekuć w sukcesy. W 1999 r. walczył o przejęcie kontroli nad Krośnieńskimi Hutami Szkła, ale udało mu się skupić na rynku jedynie 12,5 proc. akcji spółki. W tym samym czasie główny konkurent Siwickiego – Zdzisław Sawicki (ze względu na podobieństwo nazwisk obu dżentelmenów często mylono) – uzbierał aż 32 proc. akcji Krosna.

Wtedy Siwicki zaproponował, że Enterprise wycofa się z rywalizacji, ale za „rozsądną cenę”. I tak EI nie przejęło Krosna, ale w ciągu kilku tygodni zarobiło na jego akcjach 30 proc. Siwicki udowodnił, że nie zna pojęcia „przegrana sprawa” i w ramach nagrody w maju 2000 r. mianowany został partnerem zarządzającym funduszu.

W dużej mierze dzięki Siwickiemu EI zainwestował 1,2 mld euro w ponad 100 firm, ma też na koncie udział w prywatyzacjach 20 polskich przedsiębiorstw.

Ale od pięciu lat Siwicki nic nie kupił od państwa i zapewnia, że już nie kupi. – Nie chcemy przechodzić przez gehennę. Najpierw negocjować z resortem skarbu i związkami zawodowymi, potem czytać o sobie w prasie, narażać się na przesłuchania, procesy i jeszcze mieć służby na głowie – wyjaśniał rok temu na łamach prasy. Dystansu nabrał po tym, jak po przejęciu Zelmera wylądował przed ABW i rzeszowską prokuraturą z zarzutem narażenia na straty Skarbu Państwa. Sprawę umorzono, niesmak pozostał.

Jednak jeszcze większy niesmak Siwicki i kierowany przez niego fundusz mogą poczuć w związku z przejęciem dziewięć miesięcy temu biura podróży Orbis Travel.



Siwicki nie ukrywał, że miała być to część wielkiego planu skonsolidowania biznesu turystycznego w Europie Środkowo-Wschodniej. Jego realizację rozpoczęto w 2007 r., gdy Enterprise przejął 70 proc. akcji największego litewskiego touroperatora – spółki Novaturas. Zapowiadano, że dzięki współpracy z nim Orbis zwiększy udziały w polskim rynku wycieczek z ówczesnych 4 proc. do co najmniej 20 proc. Jednocześnie potwierdzono chęć przejęcia kolejnych spółek w drugiej połowie roku.

Okazało się jednak, że branża turystyczna jest trudniejsza w zarządzaniu, niż sądzono. Wczoraj Orbis Travel zgłosił wniosek o upadłość. Czy razem z nim upadnie sam Siwicki?