Od przyszłego roku podatki i opłaty nakładane przez rząd sprawią, że za litr paliwa zapłacimy nawet o 20 groszy więcej. Inflacja może wzrosnąć do 3 procent. Taniej już było. W przyszłym roku czeka nas duży wzrost cen paliw, i to niezależnie od tego, czy ropa zdrożeje na światowych rynkach. To państwo szykuje rekordową porcję podwyżek podatków i opłat, którymi jest obciążony litr benzyny.
Policzmy. W styczniu podwyżka VAT z 22 do 23 procent. Przy dzisiejszych cenach oznacza to wzrost ceny litra benzyny 95 o około 4 grosze. Maj to likwidacja ulgi akcyzowej dla biokomponentów i wzrost ceny o kolejnych 5 – 7 groszy. W 2011 roku czekają nas też zmiany opłat w systemie zapasów obowiązkowych, co będzie kosztowało kierowców 5 groszy na litrze. I będziemy mieli jeszcze wprowadzone przez Unię nowe zasady certyfikowania biopaliw za 2 – 4 grosze na litrze.
Łącznie w scenariuszu pesymistycznym mamy 20 groszy podwyżki, w nieco bardziej optymistycznym kilkanaście groszy. Pocieszeniem może być to, że do tych administracyjnych podwyżek prawdopodobnie nie dołoży się ropa na światowych rynkach. "Cena baryłki może nawet nieznacznie spaść, około 5 dolarów" - mówi Rafał Zywert, analityk BM Reflex. Ale nie zniweluje to wprowadzenia dodatkowych opłat. Powód: tracący na wartości złoty, który według ekspertów banku Raiffeissen na początku przyszłego roku osłabi się nawet o 20 groszy wobec dolara.
Przyszłoroczne podwyżki cen paliw uderzą nie tylko w kierowców. Odczuje je cała gospodarka. "W przyszłym roku spodziewamy się wzrostu inflacji do około 3 proc. Jeśli paliwo podrożeje w takiej skali, to można oczekiwać wzrostu inflacji do 3,2 proc." - mówi Adam Czerniak z Invest-Banku. Czy to już koniec? Niestety, wiele wskazuje na to, że w 2012 roku czeka nas wzrost akcyzy na olej napędowy. Niewiadomą jest też podwyżka VAT.
Państwo nie odpuści sobie dodatkowych wpływów do budżetu poprzez podniesienie podatków i opłat od paliw. Gdyby nie one, litr benzyny kosztowałby 1,82 zł, a diesla – 1,93 zł.