Z nowych stawek VAT, które mają obowiązywać przez kolejne trzy lata od 2011 r., w przyszłości rządowi ciężko będzie się wycofać - oceniają byli wiceministrowie finansów, odpowiedzialni za podatki. Od przyszłego roku będą obowiązywały - przez trzy lata - trzy nowe stawki VAT: 6 proc., 8 proc. i 23 proc. - poinformowało PAP źródło rządowe powołujące się na projekt "Wieloletniego Planu Finansowego Państwa" przygotowanego przez Ministerstwo Finansów.
Plan zakłada ponadto, że jeżeli dług publiczny przekroczy 55 proc. PKB, wtedy VAT zostanie automatycznie podniesiony o 1 pkt proc. Plan przewiduje także, że maksymalny dopuszczalny deficyt budżetowy w przyszłym roku wyniesie 45 mld zł, w 2012 roku 40 mld zł, zaś w 2013 roku 30 mld zł. W piątek plan ma uchwalić Rada Ministrów.
Zdaniem byłego wiceministra finansów (m.in. w rządzie Marka Belki), szefa katedry finansów i bankowości na Uczelni Łazarskiego, dr Jarosława Nenemana, pomysł wprowadzenia trzech nowych stawek jest "dramatyczny". "Trzeba dążyć do ujednolicenia stawki, a nie bawić się nimi" - powiedział PAP. Jego zdaniem, wkrótce zaczną się dyskusje nad ewentualnym przeniesieniem czegoś do innej stawki. "Wtedy argumenty ekonomiczne nie mają znaczenia, a mają znaczenie propagandowo-lobbystyczne" - dodał.
Neneman uważa, że optymalnym rozwiązaniem byłaby jedna stawka na poziomie np. 19 proc., do której można by dochodzić stopniowo. Neneman tłumaczy, że znaczny wzrost stawki na żywność (dziś opodatkowana jest stawką 3 proc. i 7 proc.), nie byłby aż tak odczuwalny, bowiem udział wydatków na artykuły spożywcze, nawet w najbiedniejszych rodzinach, cały czas spada. "Jeżeli ujednolicenie VAT byłoby powiązane z obniżeniem stawki podstawowej z 22 proc. do 19 proc., to nawet najubożsi sporo by skorzystali" - wyjaśnił.
Według byłego wiceministra dobrze, że proponowane przez rząd rozwiązanie ma obowiązywać tylko trzy lata. "Jak się wprowadza coś nierozsądnego i nieefektywnego, to później ciężko się z tego wycofać" - ostrzegł. Neneman pozytywnie natomiast ocenił wprowadzenie reguły, zgodnie z którą przekroczenie przez dług publiczny 55 proc. PKB skutkowałoby wzrostem VAT o 1 pkt proc.
"To uczciwe stawianie sprawy. Bliskie mi jest rozwiązanie polegające na usztywnieniu podatków dochodowych i jednolitej, ale elastycznej stawce VAT" - powiedział. Z kolei były wiceminister finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, Mirosław Barszcz (obecnie doradca podatkowy w kancelarii Grynhoff Woźny Wspólnicy) mówi, że nie widzi głębszego sensu we wprowadzaniu trzech nowych stawek VAT. "To chyba wynik jakiegoś kompromisu" - ocenił.
Powiedział, że jest zwolennikiem utrzymania niższej stawki dla produktów żywnościowych pierwszej potrzeby. Mogłaby ona być wyższa np. na poziomie 7 proc., ale należałoby ją wprowadzać stopniowo. Barszcz uważa, że wprowadzenie reguły dotyczącej podwyższania VAT po przekroczeniu przez dług publiczny 55 proc. PKB, może demotywować rząd do obniżania wydatków.
"To może oznaczać, że rząd zakłada, iż taka sytuacja może realnie zaistnieć, że nie zostaną wykonane żadne działania mające na celu ograniczenie wydatków budżetowych" - ocenił. Zdaniem Barszcza deklaracja, że zmiany będą obowiązywać tylko trzy lata, nie oznacza, że tak rzeczywiście będzie. "Ważne, by czasowość tego mechanizmu była zapisana w ustawie. Obawiam się, że w przeciwnym razie, po upływie trzech lat nikt nie będzie pamiętał, że należy wrócić do poprzednich stawek, a dodatkowe pieniądze zawsze się budżetowi przydadzą" - dodał.