Zdaniem Bloomberga testu nie przejdzie niemiecki bank specjalizujący się w udzielaniu kredytów hipotecznych Hypo Real Estate. To jednak nie jest zaskoczenie – po załamaniu cen nieruchomości na południu Europy rząd w Berlinie przejął go i udzielił mu gwarancji kredytowych aż na 103 mld euro. Z kolei australijski bank inwestycyjny Macquarie przewiduje, że lista instytucji finansowych, które będą wymagały dokapitalizowania, będzie nieco dłuższa. Stress testów miałby nie przejść: niemiecki Postbank, włoski Banco Popolare, portugalski BCP i hiszpański Sabadell.

Reklama

Analitycy już teraz powątpiewają w jakość forsowanych UE stress testów. – Trudno zrozumieć, dlaczego testy miałyby przejść niemieckie banki regionalne oraz hiszpańskie kasy pożyczkowe. Ich aktywa bardzo spadły z powodu kryzysu. To stawia pod znakiem zapytania wiarygodność operacji – mówi „DGP” Marco Incerti, ekspert brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych.

Jego obawy potwierdzają reakcje rynków finansowych. Mimo zapowiedzi, że prawie wszystkie banki przejdą stress testy, od początku tygodnia euro słabnie wobec dolara. Wczoraj unijna waluta była wymieniana za 1,28 dol. wobec 1,30 kilka dni temu.



Księgowe sztuczki Brukseli

Stress testom (w UE i USA) poddano te banki, których kapitał własny stanowił przynajmniej 6 proc. udzielonych pożyczek nawet w ekstremalnych warunkach kryzysowych. Jednak zdaniem ekspertów kryteria dla stress testów, które ustaliła Bruksela, wcale nie są aż tak ekstremalne. Przewidują one bowiem, że faktyczny wzrost gospodarczy w Unii będzie niższy o zaledwie 2 proc. w stosunku do prognoz Komisji Europejskiej. Założono też, że na wartości stracą przechowywane przez banki obligacje rządowe, jednak nie przewiduje się bankructwa żadnego państwa. Greckie papiery wartościowo przeceniono jedynie o 21 proc, dużo mniej, niż faktycznie spadła ich wartość na rynku. Co więcej, dzięki księgowym sztuczkom wartość aż 90 proc. posiadanych przez banki obligacji w ogóle nie została w stress testach zaniżona.

Szczególne wątpliwości budzi sposób, w jaki przeprowadzono testy wobec mniejszych banków hiszpańskich, tzw. cajas. Założono bowiem, że tworzą one jedną grupę, podczas gdy kosztowna fuzja nawet jeszcze się nie zaczęła. Wczoraj hiszpański periodyk specjalistyczny „El Economista” podał, że wszystkie banki Hiszpanii przeszły stress testy.

Reklama

Ku zaskoczeniu analityków stress testy miały także przejść wszystkie niemieckie Landesbanki. Jeszcze dwa lata temu korzystały one z gwarancji państwa, co zachęcało je do prowadzenia nieostrożnej polityki inwestycyjnej.



Stany Zjednoczone przeprowadziły stress testy już w maju ubiegłego roku. Jednak tu kryteria były dużo ostrzejsze: Rezerwa Federalna założyła, że PKB Ameryki skurczy się o 3,3 proc., najwięcej od 1946 r. Jednocześnie ceny nieruchomości miałyby spaść o kolejne 25 proc., a bezrobocie skoczyć powyżej 10 proc. W takich warunkach próby nie przeszło aż 10 z 19 największych amerykańskich instytucji finansowych. Do utrzymania w warunkach kryzysu 6-proc. wskaźnika kapitału własnego do udzielonych pożyczek brakowało im w sumie 75 mld dol. Najwięcej: Bank of America (34 mld dol.), Wells Fargo (14 mld dol.), GMAC (oddział finansowy General Motors – 11,5 mld dol.). – Jest mało prawdopodobne, aby tak ekstremalne warunki rzeczywiście miały miejsce. Chcemy jednak, aby na wszelki wypadek banki były na to gotowe – tłumaczył przed rokiem sekretarz skarbu Timothy Geithner.

Ameryka zbiera jednak dziś owoce swojej odwagi. W ciągu ostatniego roku indeks amerykańskich banków dwukrotnie zwiększył swoją wartość. W Europie ten sam wskaźnik stoi w miejscu. Inwestorzy boją się kupować akcje banków w Unii, bo wciąż nie wiedzą, jaka jest ich prawdziwa kondycja finansowa.