I od razu dodaje, że sama nie wierzy, aby przed wyborami parlamentarnymi w przyszłym roku rząd na poważnie zabrał się za redukcję deficytu budżetowego i powstrzymanie narastania długu publicznego. W Europie obowiązuje dokładnie odwrotny trend. Kolejne rządy decydują się na radykalne plany cięcia wydatków publicznych i tym samym obniżanie deficytu. Niemcy w ciągu czterech lat chcą zaoszczędzić 80 mld euro. Brytyjczycy 85 mld funtów, Włosi do 2012 zaoszczędzą 24 mld euro. Za reformy wzięła się nawet uchodząca za europejskiego bankruta i uzdolnionego kreatywnego księgowego Grecja.
– Nie chcę, aby kiedykolwiek inwestorzy zadawali sobie pytanie o stabilność finansów Wielkiej Brytanii – argumentował brytyjski minister finansów George Osborne, ogłaszając najbardziej ambitny program redukcji deficytu w powojennej historii Zjednoczonego Królestwa. Właśnie ten argument przy rozpoczynaniu kuracji oszczędnościowej pada najczęściej.
To właśnie stabilność finansów jest jednym z podstawowych czynników, na podstawie których agencje ratingowe podejmują swoje decyzje. Czy ktoś chce tego, czy nie, inwestorzy wierzą w raporty tych agencji niemal bezkrytycznie. Nie tylko stosunek rządu do reform jest w Polsce inny niż w innych krajach UE. Podobnie z przeciętnym Kowalskim. O ile dwie trzecie Niemców, Brytyjczyków, Hiszpanów i Francuzów zgadza się z tezą, że dla ratowania gospodarki trzeba ciąć wydatki, u nas ten odsetek wynosi nieco ponad 50 proc.
Z sondażu Homo Homini dla „DGP” wynika, że niemal całkowicie odrzucamy oszczędzanie poprzez zamrożenie rent i emerytur czy obniżenie zasiłków dla bezrobotnych. Przeciw takim krokom jest aż 81 procent Polaków.Między innymi dlatego w Polsce radykalne cięcia wydatków nie są w planach. Konsekwencje utrzymania do 2012 roku deficytu na poziomie 7 proc. będą fatalne. Jeśli agencje takie jak Standard obniżą nasz rating, osłabnie złoty. Tymczasem około 1/3 wszystkich kredytów w Polsce, w tym 65 procent kredytów hipotecznych – została zaciągnięta w zagranicznych walutach, przede wszystkim we frankach szwajcarskich.
„Ich obsługa stanie się bardziej kosztowna dla dłużników, jeśli złoty osłabnie” – czytamy w raporcie S&P.Podobne opinie co Standard & Poor's usłyszeliśmy w rozmowie z wiceszefem agencji ratingowej Moody's. Kenneth Orchard podobnie jak jego koledzy z S&P nie wierzy, by rząd realnie zaczął ciąć deficyt. – Jeśli od lat 2011 – 2012, kiedy gospodarka powinna przyspieszyć, rząd nie powstrzyma narastającego zadłużenia, nie zacznie zaciskać pasa, wtedy zastanowimy się, czy obecny rating jest prawidłowy – mówił w wywiadzie dla „DGP” Orchard. Jego diagnoza nie napawa optymizmem. – Jeśli władze nie potrafią nawet przy korzystnej koniunkturze zrównoważyć finansów, to znaczy, że są mało skuteczne – mówił nam Orchard