Ogłoszone w zeszłym tygodniu wyniki oznaczają, że w grupie G20 Turcja pod względem wzrostu gospodarczego ustępuje tylko Chinom i bezapelacyjnie wyprzedza wszystkie 27 państw UE.

Tak dobry wynik jest w pewnym stopniu efektem statystyki - punktem odniesienia jest bowiem pierwszy kwartał 2009 r., czyli najgorszy moment recesji. W porównaniu z ostatnim kwartałem zeszłego roku, w którym wzrost wyniósł 6 proc. PKB, gospodarka urosła o 0,1 proc. Nie zmienia to jednak faktu, że Turcja wychodzi z kryzysu znacznie szybciej niż państwa południowej Europy - jest ona jasnym punktem w regionie, jedynym krajem, w którym obserwujemy coś w rodzaju odbicia w kształcie litery V - mówi Bloombergowi Christain Keller, główny ekonomista od rynków wschodzących w Barclays Capital.

Reklama

Solidny optymizm

Rzeczywiście, prognozy na cały 2010 r. są bardzo optymistyczne - minister przemysłu i handlu Nihat Ergun powiedział, iż z pewnością tegoroczny wzrost przekroczy 6 proc. PKB, zaś niektórzy analitycy mówią nawet o 8 proc. - Turcja rozwija się obecnie w tempie najszybciej rozwijających się gospodarek azjatyckich. W tym sensie jej gospodarka jest dziś bardziej azjatycka niż europejska - mówi portalowi MarketWatch.com Lars Christensen, główny analityk Danske Bank.

Reklama

Podstawy do optymizmu są solidne. Jak podał turecki urząd statystyczny TurkStat, konsumpcja w pierwszym kwartale wzrosła o 9,9 proc., produkcja przemysłowa o 20,6 proc., a sektor budowlany, który przez ostatnie dwa lata się kurczył, znów się rozwija. Na dodatek o 2,1 pkt proc. spadło bezrobocie, choć wciąż jest ono duże - 13,7 proc.

Duży rynek wewnętrzny

Co jeszcze ważniejsze, choć Turcja mocno ucierpiała w czasie kryzysu - w całym zeszłym roku PKB spadło tam o 4,7 proc. - to obyło się bez katastrofy finansów publicznych, co jest zmorą innych państw regionu. Rząd nie musiał ratować bailoutami żadnego tureckiego banku ani stymulować gospodarki publicznymi pieniędzmi, bo do wyjścia z recesji przyczynił się przede wszystkim sektor prywatny.

Reklama

Deficyt budżetowy w tym roku zwiększy się wprawdzie z 2,3 do 4,5 proc. PKB, ale to i tak znacznie mniej niż w Grecji, gdzie przekracza on 12 proc., zaś dług publiczny nie przekracza niż 50 proc., podczas gdy we Włoszech jest ponad dwa razy większy. Analitycy podkreślają także, że atutem Turcji jest duży rynek wewnętrzny. - Wpływ kryzysu był duży, ale wyjście z niego również jest dość szybkie. W widoczny sposób wzrósł popyt wewnętrzny - mówi Bloombergowi Tevfik Aksoy, główny ekspert od spraw Turcji, Bliskiego Wschodu i północnej Afryki w Morgan Stanley w Londynie.

Turcy zresztą już myślą o perspektywie znacznie dalszej niż obecny kryzys. Jak podał dziennik „Zaman”, jeśli Turcja będzie się rozwijać w tempie 8,2 proc. rocznie, do 2023 r. wejdzie do grona 10 największych gospodarek świata.