Aby zmusić kraje do większej dyscypliny budżetowej, KE zaproponowała w środę sankcje w postaci zawieszania funduszy, w tym rolnych i regionalnych. Będą one groziły wszystkim 27 państwom UE, a ich limit będzie ustalony w zależności od zamożności kraju - wyjaśnił komisarz Janusz Lewandowski.
Ponadto, dla wzorowych krajów o zdrowych finansach publicznych, KE zapowiada nagrody. "Muszą być też marchewki, czyli korzyści w postaci rezerwy budżetowej, czyli niewykorzystanych pieniędzy, jako nagrody dla krajów, które sprawują się dobrze gospodarczo" - powiedział w środę polskim dziennikarzom komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski. Jego zdaniem, Polska będzie raczej beneficjentem tej marchewki niż narażona na kary - co wynika z lepszej niż w innych krajach sytuacji budżetowej.
Na razie KE przedstawiła tylko wstępne propozycje, jak wzmocnić dyscyplinę budżetową UE; projekty legislacyjne mają być gotowe we wrześniu. Najważniejsze zdaniem Lewandowskiego jest to, że "mechanizm dyscyplinujący gospodarczo UE ma być mechanizmem 27 krajów, a nie tylko strefy euro". Jak podkreślił, czuwał nad tym jego gabinet, tak by uniknąć podziałów w UE, co byłoby sprzeczne z interesem Polski, która dopiero aspiruje do wejścia do eurolandu. "Co jakiś czas zagląda w oczy ryzyko rozchodzenia się na Europę dwóch czy trzech prędkości. Teraz nam się udało je oddalić" - powiedział.
Zgodnie z propozycją KE sankcje mają obejmować wszystkie unijne fundusze, w tym rolne, a nie tylko fundusze spójności. Ponieważ korzystają z nich przede wszystkim najbiedniejsze kraje UE, było ryzyko, że sankcje będą w znacznie mniejszym stopniu groziły zachodnim krajom UE. "Unijny budżet nie jest i nie może być pierwszym i najważniejszym narzędziem dyscyplinującym, bo jest mały. Ale jeżeli już mamy sankcjonować z budżetu UE, to nie będzie równych i równiejszych. Sankcje są adresowane do wszystkich i wszelkie transfery funduszy unijnych muszą być nimi objęte, a nie tylko fundusze spójności. I wreszcie, sankcje muszą mieć swój limit uzależniony od zamożności krajów. Dla nas to będzie około 0,1-0,2 proc. PKB. Ten limit jest absolutna koniecznością" - powiedział Lewandowski.
Propozycje KE to odpowiedź na ustalenia ostatniego szczytu UE. Aby powstrzymać kryzys długów, przywódcy UE zgodzili się na czerwcowym szczycie na wzmocnienie zarządzania gospodarczego i dyscypliny budżetowej. Początkowo fundusze rolne, rybackie czy regionalne byłyby tylko zawieszane, a nie odbierane, tak by kraj mógł się jeszcze poprawić. Dopiero gdyby kraj nic nie zrobił, by skorygować deficyt, "definitywnie traciłby płatności".
By nie karać ostatecznych odbiorców funduszy, np. rolników otrzymujących dopłaty bezpośrednie, ukarany przez KE "kraj musiałby kontynuować wypłaty rolnikom, nawet jeśli nie będzie to mu zwrócone z budżetu UE" - proponuje KE. "To muszą być sankcje dla rządu, a nie beneficjentów" - podkreślił Lewandowski.