Jan Zakościelny z Sochaczewa swój 200 - metrowy dom ogrzewa olejem opałowym. "Pozostaje się tylko modlić, żeby zima była łagodna" - mówi "Faktowi właściciel budynku. Na jego ogrzanie i podgrzanie wody dla 6 - osobowej rodziny wydaje już teraz krocie. Każdego roku płaci za to około 12 tys. zł. Po podwyżce wyda pięć tysięcy więcej!

Wicepremier Gilowska obiecuje co prawda, że ministerstwo zwróci właścicielom część kosztów za droższe ogrzewanie domów. To jednak tylko niejasne zapowiedzi, bez konkretów.

Podwyżka ma wykończyć szarą strefę, panoszącą się w handlu paliwami.Chodzi o to, że olej opałowy zamiast do piecyków leje się do baków aut. Jest tańszy z powodu niższej akcyzy. W procederze celują rolnicy. "Jak inaczej wytłumaczyć, że zużycie oleju opałowego rośnie w lipcu i sierpniu, kiedy są żniwa" - pytają złośliwie pomysłodawcy podwyżek. Wyniki kontroli przeprowadzonej przez ministerstwo nie potwierdzają tych podejrzeń. Na każde 100 sprawdzonych samochodów tylko 3 miały w baku olej opałowy.

Tymczasem nie wszystko jest stracone. Pomysłem Gilowskiej musi się jeszcze zająć Sejm. To własnie do nich apeluje "Fakt" domagając się żeby został odrzucony.









Reklama