To gra o bardzo wysoką stawkę. Gdyby Polska nie dostarczyła Brukseli planów restrukturyzacji, stocznie by upadły. Musiałyby zwrócić 5 miliardów złotych publicznej pomocy, którą dostały od rządu. To byłby dla nich wyrok śmierci.

Reklama

Dostarczenie planów restrukturyzacji to jednak dopiero połowa sukcesu. Komisja Europejska musi je jeszcze zaakceptować. Plany obejmują trzy stocznie: Gdańsk, Gdynia i Szczecin.

Unia stawiała trudne warunki: zapewnienie długoterminowej rentowności stoczni, redukcja mocy produkcyjnych, która będzie rekompensatą za udzieloną pomoc oraz sfinansowanie restrukturyzacji. Decyzję, czy polskie plany są je w stanie spełnić, Komisja podejmie w ciągu kilku tygodni.

Jaka przyszłość może czekać stocznie? Do ministra Skarbu Aleksandra Grada wpłynęły trzy oferty w ich sprawie. Prywatyzacją stoczni Szczecin jest zainteresowana firma z Pomorza - Mostostal Chojnice. Stocznię Gdynia chce kupić Janusz Baran, właściciel stoczni Maritim Shipyard w Gdańsku. Natomiast połączenia stoczni Gdynia i Gdańsk chce ukraiński inwestor ISD. To obecny właściciel stoczni Gdańsk.

Reklama

Czas mocno goni Polskę, bo poprzednie rządy unikały decyzji w sprawie stoczni. Posłowie chcieli dzisiaj dać trochę więcej czasu rządowi. Przyjęli wniosek do Komisji, by przedłużyć ostateczny termin na zakończenia restrukturyzacji przedsiębiorstw.

To jednak spotkało się z ostrą odpowiedzią rzecznika Komisji Jonathana Todda. "Polskie władze niestety nie dochowały już w przeszłości własnych zobowiązań w sprawie stoczni. Z tego powodu Komisja Europejska nie może dać Polsce dodatkowego czasu" - mówił Todd. "Już teraz jest dodatkowy czas" - podkreślił.

Dlatego rząd ma bardzo mało czasu na negocjacje z inwestorami zainteresowanymi prywatyzacją stoczni. Do 15 lipca musi podpisać umowy. To niecałe trzy tygodnie na doprowadznie do finału bardzo trudnych rozmów.