"Stocznie muszą zostać sprywatyzowane, a każdy wariant jest możliwy. Brana jest pod uwagę między innymi prywatyzacja stoczni przez ogłoszenie ich upadłości" - zdradziła "Gazecie Prawnej" anonimowa osoba z Ministerstwa Skarbu.
Chodzi o przejęcie tzw. masy upadłościowej, czyli zlicytowanego majątku. W praktyce oznacza to wyprzedaż maszyn, nieruchonmości i zamówień stoczni po atrakcyjnych cenach. To łakomy kąsek dla inwestorów, którzy nie chcieli wcześniej przejmować spółek, bo musieliby wziąć na siebie ciężar spłaty ich długów.
A ciężar ten jest gigantyczny. Komisja Europejska chce, by stocznie zwróciły naszemu budżetowi 1,3 mld euro - czyli wszystkie pieniądze, które spółki dostały w ramach pomocy publicznej po wstąpieniu Polski do Unii. Bruksela uważa, że taka pomoc to działanie nie fair w stosunku do innych europejskich stoczni, które muszą sobie radzić same.
Polski rząd poprosił Komisję o jeszcze jedną szansę. Bruksela się zgodziła, lecz postawiła warunek: stocznie nie będą musiały zwracać pieniędzy, ale muszą znaleźć takiego inwestora, który już nigdy nie wyciągnie ręki po pomoc od państwa. Innymi słowy, Polska musi pokazać plan, z kim i w jaki sposób zamierza zrestrukturyzować stocznie poprzez ich prywatyzację. Plan ten musimy pokazać do 12 września, ale ponieważ nie zgłaszają się nowi inwestorzy, raczej nie mamy co liczyć na przychylność unijnych urzędników.
Jak dotąd do Ministerstwa Skarbu zapukało jedynie dwóch potencjalnych inwestorów. Była to ukraińska firma ISD, która chce kupić stocznię Gdynia i planuje połączyć ją ze stocznią Gdańsk, oraz Mostostal Chojnice, który zainteresowany jest przejęciem Stoczni Szczecińskiej Nowa. To przedstawiciele tych firm wraz z przedstawicielami Ministerstwa Skarbu mają w przyszłym tygodniu pojechać do Brukseli na konsultacje przygotowywanych planów prywatyzacji i restrukturyzacji stoczni.
Jednak - jak pisze "Gazeta Prawna" - to nie będą łatwe rozmowy. Potencjalni inwestorzy oczekują od państwa pomocy finansowej i twierdzą, że inaczej nie warto kupować stoczni. Na to może się nie zgodzić Komisja Europejska - dodaje gazeta.
Zamieszanie z poszukiwaniem kupców polskich stoczni, którzy mają je ratować przed bankructwem, to maskarada. Dziś upływa termin składania ofert, a do wczoraj nie wpłynęła żadna nowa propozycja. Nic dziwnego. Inwestorzy wolą przejąć już bankruta. "Gazeta Prawna" pisze, że rząd może im w tym pomóc.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama