Rachunki wzrosną średnio w tym roku o prawie 6 procent. To niewiele w porównaniu z zeszłym rokiem, kiedy cena skoczyła aż o 20 procent. Co ciekawe, ceny za prąd w całym kraju są prawie takie same.
W skali roku różnica między najtańszym a najdroższym sprzedawcą wyniesie zaledwie kilka złotych. Najdroższy prąd sprzedaje RWE Polska działający w Warszawie, najtańszy – PGE Lubelskie Zakłady Energetyczne.
Różnice są znacząco większe, gdy weźmiemy pod lupę cały rachunek za energię elektryczną. Obejmuje on nie tylko cenę prądu, ale również opłatę za dystrybucję. Według naszych wyliczeń, przy zużyciu 1,5 MWh rocznie, różnica między najwyższym a najniższym rachunkiem wyniesie w skali roku ok. 116 zł. Oczywiście, dotyczy to odbiorców najbardziej popularnej taryfy G11, w której ceny prądu są stałe przez całą dobę.
W tym roku, zresztą tak samo jak w poprzednich latach, sens zmiany sprzedawcy prądu pozostanie więc tylko na papierze. Powód: nieżyciowe zasady i minimalne różnice cen. Odbiorcy obsługiwani przez firmy z grup PGE, Tauron Polska Energia, Enea i Energa nie odejdą przecież do Vattenfalla czy RWE, bo musieliby zapłacić więcej za energię.
Uciążliwe są procedury. Klient Vattenfalla zużywający rocznie 2 MWh, gdyby kupił prąd od Energi Obrót, zyskałby w ciągu roku nieco ponad 49 zł netto. Gra jest niewarta świeczki, bo i tak musiałby najpierw wypowiedzieć umowę dotychczasowemu sprzedawcy, podpisać oddzielną z dystrybutorem i w efekcie płacić dwie faktury – oddzielnie za prąd i za dystrybucję.
Więcej informacji: Nie warto zmieniać sprzedawcy prądu
p