Pomoc dla kredytobiorców proponowana przez rząd zostawiła mocno w tyle propozycje PO dotyczące oprocentowania kredytów i stworzenia tarczy anty inflacyjnej.
Absolutnie nie. Propozycje, które przedstawił premier, z punktu widzenia kredytobiorców i ich faktycznego obciążenia praktycznie nic nie zmieniają. Wakacje kredytowe w ujęciu, które zostało zaprezentowane, nie zmniejszają kwoty, jaka przypada do spłaty, tylko przesuwają problem o 1,5 roku. Nie są tym samym faktycznie żadną ulgą dla kredytobiorców.
Rząd wylicza skutek finansowy łącznie na prawie 9 mld zł. Prawie jedna trzecia to stworzenie systemu ochrony instytucjonalnej, ale reszta to pieniądze, które mają trafić od banków do klientów.
Nie znam metodologii, która stoi za tym wyliczeniem. Podkreślam, że cały kapitał, który kredytobiorca ma spłacić, musi być nadal spłacony. Następuje tylko przesunięcie na okres po 2023 r. Jakie będą wtedy stopy procentowe, nie wiemy. Ale rynek wycenia, że nadal będą wysokie.
Reklama
Reklama
Jakie byłyby w takim razie skutki propozycji PO?
Nasz pakiet ma charakter antyinflacyjny i osłonowy. Chodzi o ochronę najbardziej wrażliwych grup społecznych. Koszty wcale nie będą bardzo wysokie. Pierwszy element to obligacje, których emitentem ma być NBP. One będą oprocentowane na poziomie inflacji, inaczej niż jest dziś, gdy w przypadku obligacji oszczędnościowych, których oprocentowanie jest uzależnione od inflacji, w pierwszym roku oprocentowanie to 3 proc. przy inflacji na poziomie 12,4 proc.
Propozycja Koalicji Obywatelskiej zapewnia realną ochronę oszczędności. Obecnie Ministerstwo Finansów proponuje Polakom obligacje detaliczne z oprocentowaniem 3 proc., natomiast inwestorom instytucjonalnym płaci ponad dwa razy więcej, oferując bankom, funduszom rentowność prawie 7 proc.