Jak obliczyli prawnicy po przeprowadzeniu analizy dziesiątek umów o kredyt hipoteczny indeksowany w walucie obcej (przykładowe kopie tych umów trafiły również do UOKiK), różnice między deklarowanym a rzeczywistym całkowitym kosztem kredytu przekraczały w niektórych przypadkach nawet 100 tys. zł.
– Powodem tak znaczącego zaniżania przez banki kosztów kredytów było nieuwzględnianie przez nie faktu, że w kredytach indeksowanych do waluty obcej stosowane były dwa różne kursy dla przeliczania zobowiązań – wyjaśnia dr Jacek Czabański, prowadzący blog www.pomocfrankowiczom.pl, współautor zawiadomienia do UOKiK.

Ważna informacja

Reklama
O stosowanie praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów poprzez podawanie im nieprawdziwych i wprowadzających w błąd informacji prawnicy podejrzewają cztery banki:
● Bank Millennium,
● Getin Bank (obecnie Getin Noble Bank),
● GE Money Bank (obecnie Bank BPH),
● Kredyt Bank (obecnie Bank Zachodni WBK).
– Nie ma w tym gronie mBanku, mimo że to jeden z głównych graczy na rynku walutowych kredytów hipotecznych. Wszystko dlatego, że bank ten w ogóle nie przedstawiał klientom wyliczenia całkowitych kosztów kredytu – tłumaczy dr Czabański.
A czy banki mają taki obowiązek? Zdaniem autorów zawiadomienia – tak. Nakazywała to im bowiem wydana w 2006 r. przez Komisję Nadzoru Bankowego Rekomendacja S. Wyraźnie jest tam stwierdzone, że „bank powinien przedstawiać kredytobiorcom informacje o całkowitym koszcie kredytu oraz rzeczywistej rocznej stopie procentowej uwzględniające koszty znane w momencie zawarcia umowy”. Obowiązek ten później został podtrzymany w kolejnych wersjach Rekomendacji S, wydawanych już przez Komisję Nadzoru Finansowego.
Definicja kosztów kredytu zawarta jest w ustawie o kredycie konsumenckim (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1497 ze zm.). Zgodnie z nią „całkowity koszt kredytu oznacza wszystkie koszty wraz z odsetkami i innymi opłatami i prowizjami, które konsument jest zobowiązany zapłacić za kredyt”. I choć kredyty hipoteczne nie podlegają uregulowaniom tej ustawy, to jednak – zdaniem prawników – nie oznacza to, że banki mogły podawać nieprawdziwe informacje. Zwłaszcza że wysokość tych kosztów była bardzo istotną informacją dla konsumenta zaciągającego kredyt hipoteczny. To bowiem ta informacja pokazuje kredytobiorcy, czy stać go na kredyt oraz czy oferta danego banku jest lepsza, czy może gorsza od oferty innego.
Jak stwierdza dr Jacek Czabański, po przeanalizowaniu dziesiątek umów okazało się, że we wszystkich przypadkach deklarowany całkowity koszt kredytu był znacząco zaniżony.
– W prowadzonych przeze mnie sprawach nie było ani jednego przypadku, aby wartość podawana przez którykolwiek z powyższych banków odpowiadała rzeczywistym kosztom kredytu. Banki zawsze podawały zaniżoną wartość kosztów kredytu dla konsumenta – dodaje adwokat Maciej Zaborowski.

Nieważne umowy

Różnice w wyliczeniach miały brać się stąd, że banki obliczając całkowity koszty kredytu, nie wliczały do niego różnicy wynikającej z zastosowania dwóch kursów walut – innego przy obliczaniu zobowiązań banku (wypłata kredytu), a innego przy wyliczaniu zobowiązań konsumenta (spłata raty). Ten drugi był oczywiście wyższy. A to powodowało, zdaniem mecenasów Zaborowskiego i Czabańskiego, że „nawet gdyby kredytobiorca spłacił kredyt jeszcze tego samego dnia, w którym go otrzymał, musiałby zapłacić kwotę znacząco wyższą niż kwota otrzymanego kredytu”. Dlatego też zdaniem prawników jest to swego rodzaju opłata na rzecz banków, którą te powinny włączać do całkowitego kosztu kredytu. Jeżeli tego nie robiły – wprowadzały konsumentów w błąd. Tym samym skłaniały ich do podejmowania decyzji o zaciągnięciu zobowiązania, którego być może – znając prawdziwe koszty kredytu – inaczej by nie zaciągnęli.
Skutki takiego postępowania banków mogą się okazać niezwykle doniosłe. Zgodnie bowiem z art. 84 kodeksu cywilnego „w razie błędu co do treści czynności prawnej można uchylić się od skutków prawnych swego oświadczenia woli” w ciągu roku od wykrycia błędu. A to oznacza, że umowa byłaby traktowana tak, jakby nigdy nie została zawarta.
– W takim przypadku strony będą sobie zobowiązane zwrócić, co otrzymały (bez odsetek), a kredyt znika na zawsze. Ekonomicznie oznaczałoby to, że klient za darmo korzystał z kapitału banku przez wiele lat – tłumaczy mec. Zaborowski.
Banki nie odnoszą się do tych zarzutów.
– Nie mamy w zwyczaju komentować pism bądź zawiadomień przed oficjalną możliwością zapoznania się z nimi – ucina Beata Zduńczyk-Golędzinowska z banku BPH.
Z kolei Monika Nowakowska z Banku Zachodniego WBK zaznacza, że bank będzie wyjaśniać sprawę z UOKiK i do czasu uzyskania od niego formalnego zapytania powstrzyma się „z oficjalnym komentarzem”. A Wojciech Sury z Getin Banku zapewnił jeszcze, że udzielając kredytów, bank dział w dobrej wierze, na podstawie o ogólnie obowiązujących w polskim sektorze bankowym regulacji i zasady dobrych praktyk rynkowych.