Zgromadzony kapitał gospodarstw domowych w naszym kraju przekraczają 1,6 bln zł – wynika z szacunków Narodowego Banku Polskiego. Ta kwota obejmuje najbardziej płynne oszczędności, czyli gotówkę czy depozyty bankowe, ponadto pieniądze powierzone instytucjom finansowym: funduszom inwestycyjnym czy emerytalnym (oraz to, co w ub.r. zostało zabrane z OFE do ZUS), a także bezpośrednie zakupy akcji na giełdzie czy inwestycje w spółki niepubliczne.
Wartość naszych oszczędności to 93 proc. PKB. Dużo? Jak się okazuje – wcale nie. Na zachodzie Europy nie brak krajów, gdzie majątek gospodarstw domowych (niecały – nieruchomości nie są tu uwzględnione) przekracza dwukrotność PKB. A nawet w naszym regionie są takie kraje, jak Węgry, gdzie jest to ponad 115 proc., czy Czechy – ponad 100 proc.
– Zbyt mała skłonność do oszczędzania to duża bolączka naszej gospodarki – uważa Piotr Bielski, ekonomista Banku Zachodniego WBK. – To główny powód, dla którego przez wiele lat mieliśmy duży deficyt na rachunku obrotów bieżących, czyli po prostu musieliśmy importować kapitał. A i teraz byłaby to przeszkoda, gdybyśmy chcieli rozkręcić duży program inwestycyjny.
– To jest poważny problem w średnim i długim okresie, natomiast w perspektywie krótkookresowej to firmy mają duże oszczędności, bo zarabiały dzięki dobrym wynikom naszej gospodarki – zaznacza Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.
Jeszcze jedna kiepska wiadomość: ubiegłoroczny wzrost zasobów finansowych Polaków nie przekroczył 5 proc. Był najwolniejszy od 2011 r.