To nie jest tożsame z problemami kredytobiorcy z obsługą. Wysoki LTV (wskaźnik loan-to-value) wynika z zakupu nieruchomości na górce cenowej na rynku nieruchomości i w szczycie umocnienia złotego – zaznacza Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.
Reklama
Skąd się wzięły kredyty w CHF?
Powód, dla którego klienci banków chętnie brali kredyty we frankach, był prosty: ze względu na niskie i stabilne stopy procentowe w Szwajcarii ich oprocentowanie było niższe niż kredytów w złotych. Z danych NBP wynika, że w połowie 2008 r., czyli w szczycie „frankowej manii”, średnie oprocentowanie nowych kredytów denominowanych w CHF wynosiło 4,6 proc., a mieszkaniowych kredytów złotowych – 8 proc. Mniejsze odsetki przekładały się na niższą ratę kredytu, co dla wielu osób było ważne również z punktu widzenia zdolności kredytowej. W jej badaniu banki biorą pod uwagę obciążenie dochodów kosztami obsługi kredytu. Przy kredytach we frankach wypadało ono korzystniej niż przy złotowych (nawet po tym, jak nadzór wymógł na bankach nieco ostrzejsze podejście w odniesieniu do chętnych na kredyty we frankach).
Frank nie był pierwszy
Szwajcarska waluta nie była pierwszą, w której Polacy zadłużali się, by kupić mieszkanie. Na początku minionej dekady dość powszechne były też kredyty denominowane w dolarach lub euro, a wśród bankowców pojawiały się też pomysły na dawanie pożyczek denominowanych w japońskich jenach (wtedy jen cechował się najniższym oprocentowaniem). Polska nie była też pierwszym krajem, w którym takie kredyty się pojawiły. Najbliższym przykładem była Austria, gdzie w latach 90. popularne były kredyty w jenach i frankach szwajcarskich.
Reklama
Gdzie jest zarobek?
Bankom nie wolno mieć otwartej pozycji walutowej, czyli finansować kredytów w jednej walucie np. depozytami w innej. Żeby udzielić kredytu we frankach, bank musiał wcześniej je pożyczyć od kogoś innego – zagranicznego właściciela albo innej instytucji finansowej z zagranicy. Wprawdzie marża odsetkowa na kredytach w CHF nierzadko była wyższa niż w przypadku złotowych, a przez kilka lat dodatkowego zarobku dostarczał spread walutowy (bank wypłacał kredyt po swoim kursie sprzedaży walut, a spłaty przyjmował po kursie kupna – różnice bywały dość znaczące), ale nieprawdą jest, że banki zarabiają dzięki temu, że w miarę jak frank się umacnia, wartość kredytu rośnie. Dla banku to raczej kłopot, bo musi zgromadzić więcej depozytów w złotych, by wymienić je na franki.
Kto pomaga frankowiczom?
Trzy kraje, które są najczęściej przywoływane przez zwolenników pomocy Polakom, którzy spłacają kredyty denominowane w CHF, to Węgry, Chorwacja i Hiszpania. W dwóch ostatnich sądy podważyły ważność umów kredytowych, zwracając uwagę na to, że banki nie informowały klientów o ryzyku walutowym. Na Węgrzech i w Chorwacji pojawiły się rządowe inicjatywy wsparcia dla osób spłacających kredyty w walutach obcych, sprowadzające się do nakazu przewalutowania kredytów po kursie znacząco niższym od bieżącego. Na Węgrzech, by zapobiec dużemu spadkowi forinta, bank centralny zapowiedział zaangażowanie znaczącej części rezerw walutowych.
Komentarze(19)
Pokaż:
Dla czego zwykły kowalski ze swoim kredytem w PLN ma teraz do kogoś tak głupiego dopłacać? Bo chyba niema się co oszukiwać że nawet jak rząd przerzuci koszt jakiejkolwiek operacji na banki to i tak to się odbije na wszystkich.
BRALISCIE WE FRANKU TO SPLACAJCIE !!!
Nie kredyt we frankach a kredyt indeksowany do waluty obcej
Czy ktoś tym ekspertom pożal się Boże powie wreszcie prawdę,że kłamią jak najęci? Wszyscy oni twierdzą,że są to umowy kredytu we frankach . Albo nie znają prawa bankowego polskiego albo kłamią tak celowo jak Kuczyński,Petru,Orłowski i inni.Prędzej to drugie bowiem są oni opłacani przez krętaczy bankowych
Zgodnie z polskim prawem obowiązującym w latach 2007-2011 , a oraz obecnie nie są to umowy kredytu . Umowa kredytu to umowa w której Bank wypłaca walutę Polską lub obcą(nie żadne zamienniki) ,a klient ma zwrócić kwotę świadczenia,odsetki oraz ew.opłaty czyli tzw prowizje (art.5 ustawy prawo bankowe) w walucie świadczenia Pytanie czy ktoś dostał kredyt w postaci franków szwajcarskich? .Żaden klient nie dostał franków tylko złotówki to gdzie jest tzw umowa kredytu?Umowy te nie dość ,że zawierane były z naruszeniem polskiego prawa art.353(2) kc dotyczącej tzw swobody zawierania umów. To dodatkowo nazwanie ich umowami kredytu jest nie-porozuminiem . .Są to czynności określone w art.6 ustawy prawo bankowe ,a więc są to produkty bankowe "kredytopodobne " obarczone wysokim stopniem ryzyka .Słusznie za tym Sąd Hiszpański i Chorwacki ocenił te umowy jako nie spełniające wymogów również Dyrektyw Unijnych.Z analizy przepisów prawa polskiego wynika,że kredyt udzielony na podstawie art.5 ustawy prawo bankowe powinien być zwrócony w walucie w jakiej został wypłacony w chwili zawarcia umowy a więc w złotówkach i o wartości kwoty świadczenia nie większej niż wypłacona kwota główna plus odsetki i plus prowizje i opłaty banku.W latach 2007-2008 zawierana była większość z tych umów ,a więc pod rządami starej ustawy prawo bankowe ,która nie przewidywała takich kredytów indeksowanych do waluty obcej.Dopiero pod wpływem tzw spredów w Polsce w sierpniu 2011 roku dodano ust.4a do art.69 ustawy prawo bankowe ,który wymienia tzw kredyt indeksowany .Prawo jednak nie działa wstecz dlatego też większośc tych umów jest nieważna i dlatego banki wiedząc o tym wycofały się z przekrętów dotyczących umów kredytów indeksowanych ,a nazywanych przez te "kredytami hipotecznymi we frankach"Był to przekręt idący w miliardy ,gdzie na skutek zmowy bankowej banki udzielały niby kredytów we frankach nie mając nawet pokrycia w walucie obcej.Wszystko to odbywało się na papierze.Machinacje te przysporzyły bankom niebotycznych zysków lecz są to zyski na papierze.W rzeczywistości gdyby Polski Rząd oraz słynna Komisja Nadzoru Finansowego ,a słynna z tego ,że nic nie uczyni co by zaszkodzić miało bankom,bowiem tam siedzą sami dawni Dyrektorzy i Prezesi Banków .Gdyby Rząd rzetelnie przyjrzał się tym machinacjom nie mającym uzasadnienia w polskim prawie już dawno zamiast użalać się nad losem kredytobiorców wziął by za twarz swoich ekspertów od prawa ,którzy musieli by wykazać ,że umowy te były zawierane bez podstawy prawnej ,a więc są nieważne.Rząd zapewne boi się tego,ze banki po zrobieniu korekty swoich zysków będą wykazywały straty ,a więc część z nich musi zbankrutować.Ale oszust i złodziej nie może być wynagradzany ,a raczej karany.Fakt ,że w przypadku bankructwa banków Rząd musi wypłacić odszkodowania ludziom którzy mieli w tych bankach swoje oszczędności ale od czego jest arbitraż międzynarodowy,bo przecież większość tych banków należy do obcego spekulacyjnego kapitału.Trzeba tylko podjąć odważne decyzje i nie czekać aż problem się rozwiąże.Co do franka ,to zastosowanie ma tu zasada pobytu i podaży.Skoro frank jest drogi to wszyscy chcą go kupić aby następnie wymienić na inna walutę,gdyż wyżej już nie będzie.Spekulanci giełdowi już zarobili krocie ,a co będzie jak Chiny zechcą zamienić zdeponowane u Szwajcarów franki na Euro lub Dolary .Katastrofa dla Szwajcarów pasterzy .
Krach franka nastąpi niebawem ,teraz bowiem nie jest chroniona jego najniższa wartość oraz obniżą stopy procentowe do minus 1.75%. Pytam to kto będzie trzymał pieniądze we frankach Panowie eksperci z bożej łaski
Odpowiedz
Marcnkowski, 16.01.2015, 10:18
Na przykład mBank "kupuje" CHF w swoim banku-matce czyli w Commertzbanku.
mBank wykaże małe zyski, ale Commertzbank zgrania zysk od mBanku za otwarcie pozycji na CHF.
I suma sumarum własciciel (zarówno commertzbanku jak i mBanku) globalnie zgarnia zyski, a tylko mBank wykazuje je niższe (i płaci niższe podatki).
Może na "numer na CHF" warto spojrzeć globalnie?