Sytuacja finansowa powiatów pogarsza się od lat, ale w przyszłym roku czeka je finansowy paraliż. Wszystko przez art. 243 ustawy o finansach publicznych. Przepis przewiduje wprowadzenie nowego wskaźnika zadłużenia w samorządach, który będzie ustalany indywidualnie dla każdej jednostki. Wskaźnik ma obowiązywać do budżetów ustalanych na rok 2014. Jeśli powiat nie spełni wymogów określonych w art. 243, to rada powiatu nie będzie mogła uchwalić budżetu. A to powiaty finansują drogi, wydają prawa jazdy i dowody rejestracyjne, utrzymują szpitale i zajmują się przeciwdziałaniem bezrobociu.
Taki stan prawny powoduje, że samorządy, które dotychczas nie powiększały swojego zadłużenia, a które chcą w przyszłości inwestować, nie mogą zaciągnąć kredytów, bo mimo dobrej sytuacji finansowej nie spełnią wymagań związanych z nowym wskaźnikiem – stwierdza Jan Grabkowski, starosta poznański i wiceprezes Związku Powiatów Polskich (ZPP).
Z przeprowadzonych przez związek symulacji wynika, że obecnie – bez zaciągania nowych zobowiązań – dwie trzecie powiatów nie byłoby w stanie podjąć uchwał budżetowych.
Problem potęgują również przepisy dotyczące janosikowego. Jak mówi Jan Grabkowski, te jednostki, które je płacą na rzecz biednych powiatów, są karane dwa razy. Zabiera się im dochody, a wpłata jest traktowana jako wydatek bieżący, który pogarsza nowy wskaźnik zadłużenia.
Dlatego powiaty domagają się pilnej nowelizacji ustawy o finansach publicznych i zmiany wskaźnika.
Dramatyczne prognozy potwierdzają eksperci od finansów publicznych. Nowy wskaźnik zadłużenia na 2014 r. postawi powiaty w sytuacji krytycznej – mówi dr Tomasz Strąk z Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania Uniwersytetu Szczecińskiego. Przyczyną jest systemowy brak dochodów powiatów. Około 85 proc. środków finansowych powiatów to pieniądze przekazywane z budżetu państwa. Problem w tym, że samorządy nie mogą ich wydać np. na inwestycje. Rząd przekazuje im pieniądze na z góry określone zadania.
Powiaty nie uzyskują też dochodów pochodzących z podatków i opłat lokalnych. Nie mają także znaczącego majątku, w tym nieruchomości – dodaje Tomasz Strąk.
Zdaniem dr. Michała Bitnera z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego powiaty wymagają wzmocnienia finansowego. Potrzebna jest głęboka reforma dochodów – uważa ekspert. Mogłyby one otrzymać część wpływów z PIT.
Komentarze (7)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeAle co z tego wynika?? BARDZO WIELE, a właściwie BARDZO DUŻO. Dużo czego?? PIENIĘDZY, oczywiście. Pomnóżcie urzędową i oficjalną liczbę
zatrudnionych i oficjalną i bardzo urzędową średnią składkę emerytalną do ZUS. Powinno Wam wyjść miesięcznie 11 375 519 400 zł, czyli ponad jedenaście miliardów trzysta siedemdziesiąt pięć milionów. To gigantyczne pieniądze, a jest to tylko składka emerytalna. Bawmy się dalej: pomnóżcie to razy 12 miesięcy, a wyjdzie na to, że w skali roku jest to 136 506 232 800 zł. Kończą się Wam
okienka w kalkulatorze? Mnie też. Zatem powiem, że jest to słownie ponad 136 miliardów 506 milionów zł w roku. Mamy w Polsce około 5 mln emerytów, dokładnie - w marcu 2011 było ich 4,979 mln. To znowu wg. oficjalnych, rządowych i jedynie słusznych i poprawnych statystyk. Rencistów nie liczę, bo już na pewno nie zmieszczą mi się w kalkulatorze, a poza tym - na nich jest OSOBNA składka!!!.
Wychodzi mi zatem na to, że rocznie jest to średnio 27301 zł na emeryta, czyli miesięczna emerytura średnio powinna wynosić 2275,00 zł. Tymczasem średnia emerytura - znowu wg rządowych, oficjalnych i jedynie
słusznych i poprawnych statystyk wynosiła w tymże marcu 2011 zaledwie 1721,00 zł. Czyli o 554 mniej niż wynika ze składek wyliczonych na podstawie danych statystycznych rządu RP, GUS, ZUS, KRUS i każdy inny SRUS. Jak policzycie dalej, to wyjdzie Wam NADWYŻKA rzędu 32% w stosunku do wydatków na emerytury.
- Tymczasem, rząd ubolewa, że budżet dopłaca ponoć do emerytur dziesiątki miliardów rocznie. Jesteście zdumieni?? To przeliczcie jeszcze raz. Też liczyłem, bo nie wierzyłem. Wniosek jest taki: ktoś z trójki: GUS, ZUS, Rząd RP łże. ŁŻE W BEZCZELNY SPOSÓB. Gorzej: dopuszczam możliwość, że łże więcej niż jeden, a nawet że łżą wszystkie wymienione instytucje. Taki jest mój
wniosek. Ale jest też PYTANIE: co dzieje się z nadwyżką??? I takie są wnioski wynikające z oficjalnych danych statystycznych. Chyba, że Rostowski przesłał sfałszowane dane do GUS, wszak to, używając eufemizmu, mistrz kreatywnej księgowości. Załóżmy jednak, że dane oficjalne są prawdziwe, a więc wnioski zeń wynikające także. Proszę sobie wyobrazić, jaka gigantyczna nadwyżka powstanie przy wydłużeniu czasu pracy potrzebnego do osiągnięcia wieku emerytalnego. Oczywiście, pracy tej i tak nie ma, a bezrobocie zamiast maleć wciąż rośnie, co również potwierdzają dane oficjalne.
-Na co ma pojść taka nadwyżka?? Na zrzutkę na Greków?? Włochów?? By żyło im się jeszcze lepiej?? Gdzie jest kasa!!!
odpowiedz