Dilerzy walutowi nie mają wątpliwości - na kilka minut ktoś zablokował wolny rynek - twierdzi RMF FM. Inwestorzy próbowali osłabić złotego, by skłonić BGK do kolejnych interwencji walutowych i rzucania euro na rynek. Nagle, całkowicie nieznany inwestor wystawił zlecenie na kupno euro po 4.40 - informuje rozgłośnia. Nikt nie mógł tej transakcji zablokować. Inwestorzy uznali, że tak niski kurs to efekt potężnej interwencji i wycofali się z rynku.

Reklama

Na kilka minut przed 11, gdy ogłaszano kurs, po którym wyliczony będzie dług publiczny, na rynku zamarły transakcje. Cena euro wyniosła więc 4,41. Inwestorzy podejrzewają, że Bank Gospodarstwa Krajowego, kierowany przez resort finansów, założył tajemnicze konto inwestorskie za granicą, a potem wykorzystał je do spowodowania zamieszania na rynku. Oficjalnie resort mówi jednak, że nie ma nic z tym wspólnego.

A dzięki tej magicznej transakcji udało się utrzymać dług publiczny poniżej 54 proc. PKB, czyli nie trzeba będzie ciąć wydatków.