"Ewentualne obniżki stóp oddziaływałyby przeciw interwencjom NBP na rynku walutowym, które są nakierowane na stabilizację kursu złotego" – mówi Cezary Chrapek, analityk rynku wtórnego Citi Handlowego. Podobnie jak znaczna część ekonomistów jest zdania, że RPP zdecyduje się na poluzowanie polityki pieniężnej w przyszłym roku. Stanie się to równolegle do spadku inflacji w okolice celu inflacyjnego wywołanego spowolnieniem gospodarczym i obniżkami stóp procentowych w strefie euro.
Ale choć stopy od czerwca pozostają bez zmian, to na rynku międzybankowym systematycznie od sierpnia rośnie cena pieniądza. Stopa WIBOR, od której zależy cena kredytów hipotecznych i dla przedsiębiorstw, dla stawki jednomiesięcznej wzrosła o 9,2 proc. – do 4,75 proc., a dla stawki trzymiesięcznej o ok. 11,7 proc. – do 4,97 proc. To minimalne ceny, po jakiej banki są sobie w stanie obecnie pożyczyć pieniądze. – To samo jest w strefie euro. Tam stopa refinansowa wynosi 1,25 proc., a stopa rynku międzybankowego 2 proc. Mało tego, banki wolą nadwyżki trzymać na 0,6 proc. w EBC, niż pożyczać sobie na 2 proc. – mówi Mirosław Budzicki z departamentu skarbu PKO BP.
Awersja do ryzyka narasta na rynku od sierpnia. Banki, jak w 2008 r., przestają pożyczać sobie pieniądze, a jeśli to robią, to za odpowiednią premię. Obawiają się, że partner może mieć zbyt dużo obligacji zagrożonych państw i nie wiadomo, czy za kilka tygodni nadal będzie wypłacalny. W Polsce nie pomagają zapewnienia, że nasze banki nie mają obligacji zagrożonych państw i są dobrze zabezpieczone. – Kapitał zagraniczny jest w posiadaniu 80 proc. naszych banków. Inwestorzy obawiają się, w jakiej one będą kondycji, z czego będą się finansowały, co się z nimi stanie, czy i komu będą sprzedawane, gdy problemy zacznie mieć spółka matka – tłumaczy wzrost WIBOR-u Arkadiusz Urbański, ekonomista Pekao SA. Eksperci przyznają, że jego wzrost to także pochodna kolejnych rekomendacji nadzoru finansowego, ograniczających dostęp klientom do finansowania, a także wzrost kredytów zagrożonych w sektorze. W konsekwencji także polskie banki akumulują kapitał. – To zabezpieczenie na przyszłość, gdyby okazało się, że z powodu problemów w strefie euro rynek międzybankowy stanie zupełnie – mówi Mirosław Budzicki.
Tym także można tłumaczyć wzrost w ostatnich tygodniach oprocentowania lokat. Banki chcą ściągać kapitał. Obecnie stawki najlepszych jednomiesięcznych lokat przekraczają już 5 proc., a trzymiesięcznych 6 proc. Jednak ekonomiści uspokajają, że na rynku nie ma jeszcze paniki. Gdyby była, wówczas stawki WIBOR-u przekroczyłyby znacznie 5 proc. Do pewnego stopnia wzrost tej stawki można także tłumaczyć końcem roku, gdy tradycyjnie banki poprawiają sobie płynność. Co oczywiście nie zmienia faktu, że w najbliższych miesiącach łatwiej będzie dobrze zdeponować pieniądze, niż wziąć kredyt na dobrych warunkach.
Reklama