Likwidacja OFE to kluczowy projekt firmowany przez premiera Morawieckiego i jego bliskiego współpracownika Pawła Borysa, szefa Polskiego Funduszu Rozwoju. Zaszyta w nim opłata przekształceniowa miała też wspomóc budżet (maksymalnie mogło to być nawet 22 mld zł). Miała, pod warunkiem że ustawa wejdzie w życie. Zgodnie z planem miało to się stać w czerwcu. Na razie jednak nieoczekiwanie spadła z porządku obrad Sejmu. A zanim trafi do podpisu prezydenta, musi jeszcze po przyjęciu przez posłów trafić do Senatu. Ten ma 30 dni, by się nią zająć, a – sądząc z nastawienia polityków opozycji – raczej nie będzie się śpieszyć. W efekcie, by zdążyć z terminami, Sejm musiałby zwołać dodatkowe posiedzenie i błyskawicznie zająć się OFE. Sytuacja zaskoczyła urzędników Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej, resortu, który jest gospodarzem projektu. Co się stało?
Jak wynika z nieoficjalnych informacji "Dziennika Gazety Prawnej", w poniedziałek wieczorem posłowie Solidarnej Polski sondowali innych członków koalicji, na ile popierają projekt. Co najmniej dwóch polityków Porozumienia miało się wstrzymać od głosu, choć sam Jarosław Gowin popiera Morawieckiego w tej sprawie. Ale na zmiany w OFE nie patrzą przychylnie także niektórzy posłowie PiS. Kilka środowisk miało wątpliwości – słyszymy w Sejmie.
Możliwe więc, że właśnie rosnące ryzyko odrzucenia projektu wpłynęło na decyzje, żeby nie podchodzić do głosowania teraz. Rozmówca DGP z opozycji wskazuje, że wniosek do marszałek Sejmu w tej sprawie wpłynął od premiera. Od jednego z działaczy prawicy słyszymy, że to prezes PiS Jarosław Kaczyński podjął decyzję o zdjęciu projektu z porządku obrad, gdy zorientował się, że może być problem z większością
W kuluarach można było usłyszeć, że w tym roku zmian w OFE już nie będzie. Firmy szykowały się już do wdrożenia od dawna zapowiadanych rozwiązań, teraz nie wiadomo, co dalej.
CZYTAJ WIĘCEJ W ŚRODOWYM WYDANIU "DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ">>>