DGP poprosiła ZUS, by na podstawie przygotowanych przez nas 10 modeli karier zawodowych wyliczył przyszłą emeryturę i stopę zastąpienia, czyli relację ostatniej pensji do pierwszej pobranej emerytury. Nasze modele dotyczą obecnie aktywnych zawodowo kobiet i mężczyzn. W pierwszym przypadku uwzględniliśmy urlopy macierzyńskie i wychowawcze.
Emerytura w systemie zdefiniowanej składki jest kwestią indywidualną (wynika z odłożonej składki). Konstruując modele, staraliśmy się dobrać je tak, by były reprezentatywne i by nasi czytelnicy mogli się do nich porównać. Stąd mamy osobę bardzo dobrze zarabiającą, czyli dwie średnie krajowe. Przypadek drugi to niegdyś dobrze zarabiający pracownik etatowy, a od pewnego momentu kariery zawodowej przedsiębiorca. Wreszcie przypadki trzeci i czwarty to osoby zarabiające odpowiednio przeciętną i minimalną płacę.
Pierwszy wniosek, jaki się nasuwa z tej symulacji, jest następujący: nasze emerytury faktycznie obniżą się w relacji do ostatniej pensji. Dziś przeciętna stopa zastąpienia wynosi powyżej 50 proc. przy wieku emerytalnym, który na razie został wydłużony o osiem miesięcy. Jak pokazują symulacje, mimo wydłużania wieku stopy będą spadać. Z naszych przykładów wynika, że często będą wynosiły one ok. 40 proc.
Reklama
I to w przypadku osób, które będą pracowały do 67. roku życia. Dla tych, którzy chcieliby pracować krócej, do 65. roku życia, stopy zastąpienia będą bliższe jednej trzeciej ich ostatniej pensji. Nie mówiąc już o tym, że dla tych, którzy chcieliby przejść na emeryturę w wieku 60 lat, będą symboliczne. Mogą wynieść np. jedną piątą pobieranej wcześniej pensji. Symulacje, jakie przeprowadził dla nas ZUS, pokazują kilka prawidłowości, których znajomość może pomóc wypracować wyższą emeryturę.
Pierwsza, najbardziej oczywista jest taka, że dłuższa praca zwiększa stopę zastąpienia. Nasze modele pokazują, że dzięki przejściu na emeryturę w wieku 66 lat, a nie 60, stopa zastąpienia rośnie o ponad 30 proc. Jeśli dopracujemy do 67. roku życia, zwiększa się o ponad połowę.
Obliczenia wskazują także, jak ważne są pierwsze lata pracy zawodowej. Widać to choćby w wariancie drugim – przedsiębiorcy, który przez pierwsze lata pracował jednak na etacie i nieźle zarabiał, i dopiero w 15. roku swojej kariery przeszedł na własną działalność gospodarczą. Właśnie zarobki z tych pierwszych lat wypracowały mu dość wysoką stopę zastąpienia (64,1 proc.). Choć przez długi czas (aż przez 25 lat) składki płacone przez niego jako przedsiębiorcę nie były wysokie (do ZUS wpłacał ryczałtem składkę od 60 proc. średniego wynagrodzenia).
Ten mechanizm działa również w drugą stronę. Wystarczy w pierwszych latach zarabiać mało albo być zatrudnionym na umowie śmieciowej (od których nie ma składek emerytalnych), by potem, w momencie przechodzenia na emeryturę bardzo się rozczarować. To wariant mężczyzny, który zanim dostał pierwszy etat w wieku 31 lat, pracował na umowach cywilnoprawnych, płacąc symboliczną składkę emerytalną. W jego przypadku stopa zastąpienia wyniosłaby 34,6 proc.
Wyliczenia ZUS pokazują też, jak bardzo stopa zastąpienia może być mylącym wskaźnikiem. Bo fakt, że przedsiębiorca z naszego przykładu uzyskał ją na poziomie 64,1 proc., wcale nie oznacza, że będzie on dostawał wysoką emeryturę. Jeśli przyrównać ją do średniej pensji w roku, w którym przedsiębiorca zacząłby pobierać świadczenie z ZUS, to stanowiłoby ono 36,6 proc. tej pensji. Z kolei pracownik zaczynający od śmieciówki dostawałby z ZUS równowartość 33,1 proc. średniej płacy - a więc niewiele mniej, choć jego stopa zastąpienia jest o prawie połowę niższa niż u przedsiębiorcy.
Użyteczność wskaźnika stopy zastąpienia nie polega jednak na wskazaniu, jak wysoka będzie emerytura nominalnie (w złotych), tylko jaki będzie jej stosunek do ostatniego pobieranego wynagrodzenia. Mówiąc inaczej, jak bardzo może się zmienić poziom życia po zakończeniu pracy zawodowej.
I tu nie ma dobrych informacji. Niezależnie od wariantu przebiegu kariery przejście na emeryturę to zawsze nieprzyjemny zgrzyt. To, co dostanie się od państwa, będzie dalekie od dochodów z pracy. Nawet w przykładzie kobiety, która zaczyna pracować w wieku 25 lat i przez pierwsze cztery lata jest zatrudniana na umowie-zleceniu, ale potem awansuje i zarabia coraz więcej, by w 15. roku kariery już na etacie dostawać dwie średnie krajowe. ZUS będzie w stanie zaproponować jej zaledwie 38,6 proc. tego, co zarabiała. Oczywiście analizując stopy zastąpienia, trzeba wziąć poprawkę na to, że siła nabywcza emerytur w przyszłości będzie wyższa niż obecnie dzięki wzrostowi gospodarczemu. Co widać w pokazywanej przez ZUS symulacji wysokości świadczeń w cenach z 2015 r. Ale mimo wszystko to słabe pocieszenie dla przyszłych emerytów.
Problem z niskimi stopami zastąpienia obnaża słabość systemu zdefiniowanej składki w polskim wydaniu. Na stosunkowo niską emeryturę składa się bowiem kilka czynników. Pierwszy to wielkość składki. Obecnie to 19,5 proc. od pensji na etacie. Teoretycznie można by ją zwiększyć – ale wtedy spadałby dochód rozporządzalny pracownika, na co trudno byłoby uzyskać społeczne przyzwolenie.

Drugi czynnik wpływający na stopy zastąpienia to wiek przechodzenia na emeryturę i przewidywana dalsza długość życia. Im szybciej ubezpieczony zacząłby pobierać świadczenie, tym byłoby ono niższe. Bo - po pierwsze - zgromadzony przez niego kapitał emerytalny byłby niższy. Po drugie – byłby on dzielony na większą liczbę lat.

ZUS oparł wyliczenie emerytur - a co za tym idzie stopy zastąpienia – na obecnych tablicach dalszego trwania życia podawanych przez GUS. Do momentu przejścia na emeryturę wskazywanych tu osób średni okres trwania życia na emeryturze na pewno się wydłuży. A ponieważ wysokość emerytury w obecnym systemie oblicza się, dzieląc zgromadzoną składkę właśnie przez spodziewany okres życia na emeryturze, to faktycznie obliczone świadczenia będą jeszcze niższe.