W czwartek 14 grudnia TSUE odpowiedział na kolejne pięć pytań w sprawach frankowych zadanych przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Podejmowana była sprawa C-28/22. Chodziło w niej o rozstrzygnięcie wątpliwości, jakie powstały na skutek interpretacji uzasadnienia uchwały Sądu Najwyższego z 7 maja 2021 roku w sprawie terminu biegu przedawnienia roszczeń banku.

Reklama

Werdykt TSUE

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że sytuacja, w której przedawnienie roszczeń konsumenta rozpoczyna swój bieg wcześniej niż roszczeń banku, prowadzi do asymetrii mogącej naruszać ochronę konsumenta. Dziennik.pl poprosił o komentarz prawnika, prof. Macieja Gutowskiego.

Reklama

Dziennik.pl: Jak ocenia Pan werdykt TSUE ws. Frankowiczów? Co on tak naprawdę zmienia?

Reklama

Prof. Maciej Gutowski, adwokat: On rewolucji nie robi, natomiast wpisuje się w tendencje stopniowego poszerzenia ochrony konsumenckiej, która - obawiam się - zabrnęła za daleko. W tym wyroku tak naprawdę są trzy elementy.

Trzy elementy

To znaczy?

Pierwszy mówi o przedawnieniu – on nie ma bardzo istotnego znaczenia, bo on mówi, że bieg terminu przedawnienia roszczenia konsumenta nie może rozpocząć się wcześniej niż roszczenia przedsiębiorcy. Bo doszło by do asymetrii i tu się zgadzam. Pytanie tylko jak należy to liczyć? Wydaje mi się, że należy liczyć według uchwały z 7 maja 2021 roku. Bo to jest jedyna wypowiedź sądowa, którą dziś można by uznać za wiążącą (zasada prawna). Dla mnie najrozsądniejszym rozwiązaniem dla obu stron by było, że należy liczyć to od orzeczenia sądu. Ale chyba to jest jednak wcześniej. Natomiast przy przedawnieniu moim zdaniem powinien być czytelny i jasny moment.

Drugi problem to jest kwestia ugód. Tutaj zostaje zdjęty z banków ciężar sprawdzania tego, co konsument rozumiał podpisując ugodę. W tej kwestii TSUE stoi na stanowisku, że te ugody są możliwe bez jakichś szczególnych powinności po stronie banku. Natomiast trzecia kwestia jest ewidentnie korzystna dla konsumentów w tym sensie, że TSUE mówi: Nie da się prawa zatrzymania rozumieć tak, że ono wyłącza odsetki, czyli usuwa skutki opóźnienia po stronie banku. Pozostaje pytanie, jak rozumieć prawo zatrzymania na gruncie prawa polskiego? A to prawo powszechnie jest rozumiane tak, że wyłącza skutki opóźnienia, w tym odsetki. Zatem należało by rozważyć modyfikację tego mechanizmu w zakresie roszczeń konsumenckich i ograniczenie prawa zatrzymania do możliwości zatrzymania kwoty, ale jednak z obowiązkiem spełnienia świadczenia odsetkowego. I to jest w zasadzie to, co wynika z tego orzeczenia TSUE.

Prawnik: Na bazie orzeczenia TSUE powstała specyficzna sankcja

Wspominał Pan, że ochrona konsumentów poszła zbyt daleko. Co miał Pan na myśli?

Zmierzam tu do tego, że na bazie dłuższej perspektywy orzecznictwa TSUE powstaje bardzo specyficzna sankcja, która zaczyna się od tego, że podstawa niemalże wszystkich roszczeń przeciwko bankom jest oparta na tym, że w umowach były wadliwe klauzule waloryzacyjne lub indeksacyjne. Głównie przez to, że kurs waluty był ustalany przez bank. Ochrona zaszła zaś tak daleko, że w jej efekcie mamy już nie tylko bezskuteczność lub nieważność, ale mechanizm sankcyjny uruchamiany na żądanie pouczonego przez sąd konsumenta, z zależnym od zgody konsumenta zastosowaniem przepisów dyspozytywnych wypełniających usuniętą klauzulę, z ograniczeniem prawa do wyrównania wzbogacenia wynikającego z udostępnionego na mocy umowy kapitału, z ograniczeniem prawa zatrzymania w następstwie wyłączenia odsetek. W moim przekonaniu sankcja zrobiła się dziś nieadekwatna do przewinienia. Dlatego uważam, że orzecznictwo unijne poszło zbyt daleko, ale też historia uczy, że tak to się zdarza. Bo gdy nabrzmiewa zdarzenie gospodarcze, jakim w tym przypadku jest problem frankowy w skali kraju, to potem orzecznictwa działa na zasadzie wahadła.

Chce Pan przez to powiedzieć, że orzeczenie TSUE z 14 grudnia to nie jest jakiś precedens, czy rewolucja?

Nie, to nie jest rewolucja. To jest nieznaczne poszerzenie korzystnej sytuacji konsumenta przez wyłączenie możliwości zatrzymania odsetek oraz przez słuszne wskazanie, że nie może być asymetrii w początku biegu przedawnienia na niekorzyść konsumenta. I w tym zakresie się zgadzam, natomiast w pozostałej części werdyktu TSUE uważam, że ochrona konsumentów zaczyna w sprawach frankowych iść za daleko.

Wyrok TSUE a polskie prawo…

Co dalej? Co ta sytuacja oznacza dla polskiego prawa…

Z punktu widzenia naszego prawa to oznacza, że polskie sądy muszą stosować polskie prawo, ale muszą też uwzględniać mechanizmy ochronne płynące z dyrektywy, czyli de facto nie wolno im budować argumentacji na gruncie prawa polskiego, która naruszałaby minimalny zakres ochrony płynący z dyrektywy. Jak TSUE powiedział, że danych mechanizmów wynikających z prawa polskiego sąd nie może stosować, to tych mechanizmów prawnych bez modyfikacji nie stosuje się. Stosuje się więc prawo polskie, ale z ograniczeniami wynikającymi z prawa unijnego.

Wczorajszy werdykt TSUE to trzecia kolejna wygrana Frankowiczów. Czy wobec tego Frankowicze mogą już teraz zacząć myśleć, że wygrają każdą sprawę w TSUE z polskimi sądami?

Na pewno nie każdą, ale ich sytuacja znacząco się poprawiła wraz z kolejnymi orzeczeniami TSUE. Ponadto, tak jak wspominałem, to jest efekt wahadła. Moim zdaniem to wahadło jest już zbyt mocno wychylone w kierunku frankowiczów. I w którymś momencie – nie wiem, kiedy to nastąpi – ale sądzę, że TSUE powie stop. Co do tego, że sytuacja będzie się zmieniać jestem przekonany. Tak już kiedyś było w prawie unijnym, kiedy mieliśmy do czynienia ze standardem niedouczonego czy nieuważnego konsumenta, i po jakimś czasie Trybunał zaczął budować wyższy standard mówiąc: Nie, odchodzimy od tego standardu. Konsument musi być uważny, rozsądny. Myślę, że tutaj też tak będzie. Polska trochę sama wywołała ten problem, nie próbując dostosować prawa i rozwiązać sprawnie problemu frankowego. Ten problem mamy trochę na własne życzenie.

Rozmawiał Paweł Auguff