Spośród 392 767 osób, które między początkiem lutego a połową września rozpoczęły karierę zawodową, OFE wybrało jedynie 6975, czyli niespełna 2 proc. Dla porównania z grupy osób, które już wcześniej pracowały, na pozostanie w funduszach zdecydowało się 2,5 mln, a więc około 15 proc. ubezpieczonych.
Kampania negatywna, która została przeprowadzona przy okazji zmian w funduszach, raczej obrzydziła wielu osobom zapisywanie się do nich – twierdzi Tomasz Frontczak, prezes Pocztylion Arka PTE.
Przed 1 lutego osoby wchodzące na rynek pracy były automatycznie zapisywane do ZUS i – jeśli nie wybrały same swojego OFE – były dolosowywane do któregoś z otwartych funduszy emerytalnych. Od 1 lutego mogą wybierać, czy chcą część składki oddać do OFE, czy nie. Ale przez większość tego okresu fundusze obowiązywał zakaz reklamy związany z tzw. okienkiem, czyli wyborem "OFE albo ZUS", którego mieli dokonać wszyscy ubezpieczeni w funduszach. Zdaniem ich szefów to kolejna przyczyna tak niskiej liczby zapisanych osób. Dopiero od sierpnia OFE mogą się reklamować, choć na razie się do tego nie kwapią.
Jest jeszcze trzeci powód, o którym mówią eksperci i szefowie OFE. Większość osób przed trzydziestym rokiem życia nie myśli o przyszłości tak odległej, jak emerytura. – Młodzi nie potrafią ocenić wpływu wejścia do OFE na przyszłą emeryturę. I wybierają bierność – zauważa główny ekonomista Credit Agricole Jakub Borowski. Ekonomistę dziwi jednak, że mimo końca zakazu reklamy nie widać aktywności funduszy. – W momencie gdy obserwujemy duży przyrost liczby osób wchodzących na rynek pracy, oczekiwałbym, że walka o nich będzie bardziej zacięta – dodaje ekonomista.
Reklama
Fundusze tymczasem dopiero zaczynają się zastanawiać, jak dotrzeć do klientów w nowych warunkach. – Najlepsze efekty dałoby przywrócenie zasady, że ZUS wysyła osobom rozpoczynającym pracę informacje o przysługującym im prawie – uważa prezes Aviva PTE Paweł Pytel. Gdy istniały losowania i ZUS wysyłał podobne listy, około 40 proc. osób samodzielnie decydowało się na wybór funduszu. Ale przywrócenie tego przepisu jest wątpliwe; rząd celowo zlikwidował taki obowiązek. Dlatego OFE muszą liczyć na siebie.
Reklama
Kampanię informacyjną szykuje zrzeszająca OFE Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych.
Pracujemy nad działaniami, które uświadomią ludziom wchodzącym na rynek pracy, że OFE istnieją i działają. To, jakie osiągają stopy zwrotu, a także jakie kroki powinni podjąć ci, którzy chcą się do nich zapisać – zapowiada szefowa IGTE Małgorzata Rusewicz. Tyle że takie działania ruszą najwcześniej w listopadzie; do tej pory nie wiadomo też, jakimi kanałami akcja będzie prowadzona. Na reklamę zdecydują się zapewne także poszczególne fundusze. Ale ponieważ PTE znacząco straciły na zmianach w OFE, reklama będzie pewnie skromna. – Podsumujemy wyniki roku i spróbujemy od początku 2015 r. dotrzeć do jak największej liczby młodych odbiorców, zapewne przez internet – zapowiada Tomasz Frontczak.
Dla OFE młodzi wchodzący na rynek pracy to potencjalnie najważniejsza grupa nowych klientów. Jeśli fundusze ich nie pozyskają, ich pozycja rynkowa będzie się pogarszać. – Długookresowe konsekwencje będą takie, że aktywa funduszy nie będą przyrastać ze względu na napływ składki. To może nie oznacza jeszcze marginalizacji OFE, ale na pewno zmniejszenie ich roli w systemie finansowym. Z drugiej strony, im mniej zapisuje osób do funduszy i ich składka zostanie w ZUS, tym lepsza sytuacja finansów publicznych – zauważa Jakub Borowski.
W przyszłym roku fundusze mają otrzymać ze składek 2,8 mld zł. Same zaś wpłacą do ZUS 3,8 mld zł. Zgodnie z nowymi zasadami, tzw. suwakiem, fundusze muszą bowiem stopniowo przekazywać do zakładu środki osób, którym do emerytury zostało mniej niż dziesięć lat. Już na pierwszy rzut oka widać, że finanse OFE się nie bilansują. Eksperci zajmujący się rynkiem kapitałowym i przedstawiciele funduszy uspokajają, że wyprzedaży akcji na spłatę suwaka raczej nie będzie. OFE liczą bowiem na dywidendę.
Sobiesław Kozłowski, analityk giełdowy Raiffeisen Polbanku, szacuje, że dzięki podziałowi zysku firm giełdowych fundusze dostaną około 5 mld zł. – W efekcie mogą dysponować kilkumiliardową nadwyżką. Pytanie, co z nią zrobią. Czy zechcą na przykład aktywniej wyjść z inwestycjami za granicę? A może będą wolały skupić się na krajowych spółkach dywidendowych? W każdym z tych scenariuszy OFE nie będą zainteresowane mniejszymi spółkami o małej płynności – ocenia Kozłowski. Jego zdaniem transfer inwestycji na zagraniczne rynki wcale nie jest oczywisty. Zarządzające funduszami PTE większą wagę będą przywiązywały teraz do kontrolowania kosztów. A inwestycje zagraniczne trzeba na bieżąco monitorować, co jest kosztowne.
Wiceprezes Pekao Pioneer PTE Marek Sakowski twierdzi, że nowe zasady działania funduszy oznaczają, iż nie ma co liczyć na duże zakupy akcji przez OFE. – Może się okazać, że wejdą w rolę inwestora pasywnego. Giełda musi liczyć na aktywność innych: funduszy inwestycyjnych i zagranicznego kapitału – ocenia Sakowski. Nasz rozmówca podkreśla jednak, że ryzyko popadnięcia giełdy w stagnację nie jest duże. Podobnie uważa Sobiesław Kozłowski. – Rynek nie znosi próżni. Mamy TFI, mamy spółki inwestycyjne, mamy też zagranicznych inwestorów. I wydaje mi się, że jeżeli wyceny będą niskie, inwestorzy będą szukać swojej szansy, na przykład zwiększając zaangażowanie kapitałowe w spółce – podsumowuje.