Choć w wersji, która poszła do konsultacji, wpisano, że pieniądze z 500 plus nie będą wpływały na dotychczas pobierane zasiłki z pomocy społecznej czy świadczenia rodzinne, to część rządu chce, by było inaczej. Wicepremier Mateusz Morawiecki w opiniach do projektu napisał, że taka zasada może przyczynić się do znaczącego zwiększenia nakładów na finansowanie świadczenia, a także może przyczynić się do dezaktywizacji zawodowej kobiet. Natomiast gdyby dochody z 500 plus liczyły się do kryteriów uzyskiwania pomocy społecznej, dałoby to nie tylko oszczędności, ale pozwoliło na systemowe zmiany w polityce społecznej.
Podobne uwagi ma wicepremier Jarosław Gowin. Legislacyjnej ingerencji w omawianą sferę powinien towarzyszyć głęboki namysł nad aktualnie funkcjonującym system świadczeń rodzinnych. Czyli zdaniem szefa resortu nauki i szkolnictwa wyższego skoro wprowadzane jest tak kosztowne narzędzie polityki prorodzinnej, to powinno to być powiązane z reformą systemu. Podobnego zdania są eksperci.
Ich zdaniem dochody z 500 plus powinny być wliczane do kryteriów decydujących o przyznaniu zasiłków z pomocy społecznej czy świadczeń rodzinnych, by te systemy były spójne. Bez wliczania tych dochodów tworzymy wyrwę w systemie wspierania ubogich rodzin, niewliczanie świadczenia o znaczącej wysokości idzie w poprzek istniejących rozwiązań i jest bez sensu – uważa Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych.
Cichym zwolennikiem zmian może być resort finansów. Co prawda taki postulat nie znalazł się w opinii do projektu ustawy, ale to właśnie minister finansów musi zapewnić pieniądze na jego funkcjonowanie. Zarówno w tym roku, o co nietrudno, ale także w przyszłym, co może okazać się sporym wyzwaniem. Bo wydatki na ten cel rosną z 17 do niemal 23 mld zł, a jak wynika z oceny skutków regulacji, wliczenie dochodu z 500 plus do kryteriów przy innych świadczeniach dałoby blisko 2 mld zł oszczędności w budżecie. Bo o tyle spadłaby suma wypłacanych świadczeń rodzinnych czy zasiłków z pomocy społecznej. Do tego zmniejszyłyby się koszty administracyjne, a polityka społeczna mogłaby być lepiej wycelowana w aktywizację osób mających problemy ze znalezieniem pracy.
Reklama
Przeciwko są argumenty polityczne. Jak zaczęła się dyskusja nad projektem, to została sprowadzona do tematu, że niektóre osoby będą traciły część świadczeń - tłumaczy wprowadzoną zmianę minister rodziny pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska. Resort przestraszył się mediów, które zaczęły dociekać, kto i ile może stracić na wprowadzeniu tego rozwiązania. Nikt nie traci. Tyle że w przypadku zaliczania tych dochodów do kryteriów uzyskiwania świadczeń rodzinnych czy zasiłków z pomocy społecznej pewne rodziny zyskają mniej - przekonuje Iga Magda. A choć rząd o tym wiedział, to dla świętego spokoju zdecydował się usunąć najbardziej kontrowersyjny punkt z projektu ustawy, tłumacząc, że skoro 500 plus nie wpływa na PIT, to nie powinien także wpływać na świadczenia.

Swój cel osiągnął, bo spory się skończyły, ale za to może wejść w życie rozwiązanie niekorzystne z punktu widzenia polityki społecznej. Bo oprócz wyższych kosztów może ono zniechęcać do pracy. Do tej pory system był budowany w kierunku wspierania aktywności zawodowej, czyli dawano wędkę zamiast ryby. Teraz dajemy rybę. Dotychczasowa polityka miała znaczenie, rósł odsetek rodzin z dziećmi, gdzie jedna, a często dwie dorosłe osoby były aktywne zawodowo. Teraz te bodźce będą słabsze - podkreśla Iga Magda. Jak wynika z naszych rozmów, członkowie rządu zdają sobie sprawę z tego zagrożenia, ale z drugiej strony mają badania, z których wynika, że wyłączenie pieniędzy z 500 plus z innych systemów dobrze przyjmą wyborcy. Dlatego - choć także w rządzie są przeciwnicy tego rozwiązania, maleją szanse, że zostanie ono odwrócone

Jak robią to inni
Reklama
We Francji państwo preferuje rodziny już na poziomie rozliczeń podatkowych: dochód do opodatkowania można podzielić nie tylko na małżonków, lecz na wszystkich członków rodziny (przy zachowaniu odpowiednich wskaźników przeliczeniowych, tzw. ilorazu rodzinnego - dla dorosłych wskaźnik wynosi 1, dla dzieci 0,5). Do tego przy rozliczeniu można stosować wiele ulg, np. od podatku odliczyć wydatki na opiekę nad dzieckiem czy koszty nauki.
Francuski rząd wspiera rodziny również za pomocą dodatków na dzieci. Generalna zasada jest taka, jaką u nas proponuje PiS - bez względu na dochód świadczenie wypłacane jest na drugie wychowywane dziecko. System określa kwoty podstawowe, np. 129,35 euro wypłacane przy dwójce dzieci, 295 euro przy trójce, a niepełne 461 euro przy czwórce (za każde następne dodatkowe 165,72 euro). Kwoty zasiłków rosną po osiągnięciu przez dzieci wieku 11, 14 i 16 lat, np. na każde dziecko w wieku powyżej 14 lat rząd przeznacza niecałe 65 euro. Jeśli rodzina wielodzietna (z co najmniej trójką dzieci) spełni określone kryterium dochodowe, to przysługuje jej dodatkowe świadczenie w wysokości 164,5 euro miesięcznie.
Stosunkowo wysokie dodatki wypłacają Luksemburg (265-335 euro miesięcznie na dziecko) i Niemcy (184-215 euro miesięcznie - wielkość rośnie wraz z liczbą dzieci w rodzinie). W krajach tradycyjnie uznawanych za państwa dobrobytu - jak Szwecja i Dania - zasiłki są nieco niższe. W Danii wynoszą 124-199 euro miesięcznie, w Szwecji 111 euro co miesiąc. Przy czym w Szwecji to kwota bazowa, wypłaca się ją na jedno dziecko. Tamtejszy system zakłada dodatkowo wzrost dodatków dla rodzin z większą liczną dzieci - na drugie wynosi on 11 euro, na trzecie ok. 50 euro.
Wsparcie dla rodzin oferuje też rząd węgierski. Mogą się o nie ubiegać rodzice wszystkich dzieci, nie ma żadnych kryteriów dochodowych. Według MRPiPS miesięczne świadczenie dla rodziny z jednym dzieckiem wynosi 12,2 tys. forintów (ok. 40 euro), dwójką - 14,8 tys. (ok. 48 euro), trójką i więcej - 16 tys. forintów (ok. 52 euro). Samotni rodzice mogą liczyć na dodatkowe 1-1,5 tys. forintów (3-5 euro) miesięcznie, zależnie od liczby dzieci.