Najdroższym sposobem opłacania rachunków jest zlecenie przelewu w oddziale banku, w którym nie mamy konta. Może to nas kosztować nawet 19 zł. Większość banków pobiera niższe opłaty, ale i tak klient z ulicy za przelew zlecony w oddziale zapłaci 10 – 15 zł.
Osoby, które płacą rachunki we własnym banku, nieco zaoszczędzą. Ale nawet wtedy zdarza się, że naliczona zostanie opłata 10 zł (najczęściej 5 – 6 zł). Bankowcy nie kryją, że pobierając tyle, chcą zniechęcić do płacenia rachunków w oddziałach. Tylko BOŚ i Bank Pocztowy prowadzą nieco inną politykę – w ich oddziałach rachunki można zapłacić za darmo. Ale naliczają inne opłaty – w BOŚ konto, które umożliwia darmowe wpłaty w oddziałach, kosztuje aż 19 zł miesięcznie.
Klienci są zachęcani do korzystania z bankowości internetowej, bo to tańsze rozwiązanie dla instytucji finansowych. Stąd często banki nie naliczają żadnych opłat za przelewy. Od pewnego czasu dotyczy to już nie tylko klientów, którzy mają drogie konta VIP, lecz i posiadaczy bezpłatnych ROR-ów. Są oczywiście też internetowe przelewy, które kosztują 1 – 2 zł, ale to raczej wyjątek. Według danych Związku Banków Polskich prawie 10 mln Polaków ma konta internetowe, dzięki którym może uniknąć opłat z tytułu rachunków płaconych za media.
Ponad połowa Polaków comiesięczne opłaty reguluje na poczcie. Za każdy rachunek klient musi zapłacić 2,5 zł. Dla osób, które nie mają dostępu do internetu, tańszym sposobem regulowania należności jest korzystanie z usług punktów kasowych. Najczęściej ich właścicielami są banki (na przykład DnB Nord prowadzi Monetię, BPH TransKasę, a City Handlowy Unikasę). Generalnie jest tam dużo taniej niż w oddziale bankowym i taniej niż na poczcie. Rachunki płacone w punktach kasowych kosztują 1 – 2 zł, ale za wybrane faktury można zapłacić 0,5 zł.
Reklama
Ten sposób płatności ma jednak wady. Punktów kasowych nie ma w wielu miejscowościach. Nie można też w nich płacić wszystkich rachunków, lecz tylko te, z wystawcami których właściciel sieci podpisał umowę. Nie ma więc kłopotu z zapłatą faktury wystawionej przez sprzedawcę prądu czy gazu, ale mogą się pojawić, jeśli chcemy zapłacić czynsz za mieszkanie w małej spółdzielni.
Reklama
Polecenie przelewu nie przyjęło się w Polsce. Polega ono na udzieleniu bankowi dyspozycji obciążenia rachunku klienta kwotą wynikającą z rachunku przesłanego przez firmę usługową. Pomimo że koszt takiej operacji to 1 zł, a czasem usługa jest darmowa, to Polacy obawiają się utraty kontroli nad swoimi finansami i rzadko korzystają z polecenia przelewu.
Takiej wady nie ma Bilix, usługa dla klientów mających dostęp do internetu. Zamiast opłacać rachunki na poczcie czy wpisywać dane do faktury na stronie internetowej, wszystko załatwia Bilix. Wystawca faktury wysyła ją na rachunek bankowy wskazany przez klienta, a ten po wejściu na stronę internetową zgadza się lub nie na wykonanie przelewu. Bilix nie upowszechnił się jeszcze dlatego, że niewielu jest wystawców faktur, którzy zdecydowali się na takie rozwiązanie. Z Bilixa mogą korzystać klienci telewizji n, Link 4, PGE i studenci Akademii Leona Koźmińskiego.