W czerwcu wreszcie ruszą prace nad subfunduszami OFE – zapowiedział minister Michał Boni. Miały one powstać kilkanaście lat temu, ale twórcy reformy nie doprecyzowali, jak mają wyglądać, a kolejne ekipy nie podjęły tej pracy. Przez ostatnie lata toczyły się dyskusje, czy funduszy powinno być cztery (jak proponowała KNF), trzy (jak w 2009 r. chciał resort pracy), czy może dwa: tylko zwykły i bezpieczny (jak planowano w 1997 r.).
W każdym wariancie podział składki między mniej i bardziej ryzykowne inwestycje (akcje, obligacje itp.) zależeć miał od wieku. Teraz dyskusja ma głównie walor medialny. Przy niższej składce wprowadzenie subfunduszy jest wątpliwe. Minister Jacek Rostowski proponuje wręcz, by zamiast funduszu bezpiecznego przekazywać pieniądze starszych osób z OFE do ZUS.
"Wszystko zależy od podziału składki w II filarze – ile trafi do OFE, a ile na subkonta w ZUS" - uważa Agnieszka Chłoń-Domińczak, ekspert SGH. Boni proponuje, by do OFE trafiało docelowo 5 proc. składki, rząd – 3,5 proc. "Przy niskiej składce na OFE kolejne podziały na subfundusze będą trudne" - mówi Chłoń-Domińczak. Zespół Boniego, w którym była ekspertem, proponował jesienią, by docelowo subfundusze były dwa: agresywny dla młodych i bezpieczny (z 92,5 proc. obligacji) dla starszych.
Reklama
Anna Horsecka, prezes PTE Polsat, uważa, że kwestia subfunduszy nie została włączona do obecnie szykowanej ustawy, bo rząd musiałby się przyznać, że po obniżeniu składki emerytury będą niższe. Faktycznie, rządowe tabelki bilansowały się przy założeniu, że OFE zainwestują więcej w akcje i przyniosą wyższe zyski.
Bardziej optymistyczny jest prezes Aviva PTE Paweł Pytel. "Jest możliwość stopniowego podnoszenia limitu zaangażowania w akcje w obecnym OFE i jednoczesnego stworzenia subfunduszu bezpiecznego" - mówi. Ale i jego zdaniem składka powinna być wyższa.
Natomiast resort pracy – po przeanalizowaniu sprawy przez ekspertów i konsultacjach społecznych – nie widzi już miejsca dla subfundfuszy w OFE. "Mogłyby one podnieść wysokość przyszłych emerytur. Ale powodują duże zróżnicowanie ich wysokości" - mówi Mariusz Kubzdyl z departamentu ubezpieczeń społecznych. "Osoby o tym samym stażu pracy i zarobkach mogłyby – w wyniku czasowych zmian koniunktury – dostać świadczenia różniące się o kilkadziesiąt procent" - dodaje.