Wicepremier Pawlak chce, żeby wszystkie kredyty walutowe – niezależnie od tego, kiedy zostały udzielone – były spłacane po średnim kursie NBP. Wiceminister gospodarki Mieczysław Kacprzak zapowiedział wczoraj, że projekt regulujący problem spreadów może być gotowy w ciągu dwóch dni.
Zanim jednak pojawiły się szczegóły ustawy, bankowcy wspierani przez Ministerstwo Finansów podnieśli alarm. Również posłowie PO są przeciwni. – Nie można mówić, że się chce deregulować gospodarkę i wprowadzać nowe regulacje. Przecież nie ograniczamy marż w piekarniach czy fabrykach – mówi Sławomir Neumann.
Na wczorajszej międzyresortowej konferencji uzgodnieniowej doszło do ostrego sporu między przedstawicielami ministerstw gospodarki i finansów. Resort Jacka Rostowskiego nie widzi szans na obronę ustawy w Trybunale Konstytucyjnym, a nawet gdyby tak się stało, to rozwiązanie może zachwiać sektorem bankowym.
– To pomysł na to, by prawo działało wstecz. Bank i kredytobiorca podpisali umowy, one obowiązują, a ten projekt zmierza do tego, by te dwustronne umowy zmienić – irytuje się Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich.
Reklama
Eksperci zwracają uwagę, że do tej pory żadne regulacje dotyczące banków nie miały wstecznej mocy: zarówno rekomendacje KNF, jak i np. ustawa antylichwiarska nie dotyczyły kredytów udzielonych przed wejściem tych przepisów w życie.
Za natychmiastowym przyjęciem zapisów według resortu gospodarki ma przemawiać zbyt agresywna polityka banków. Spready to ok. 0,5 proc. przychodów sektora bankowego, czyli w ubiegłym roku kosztowały one kredytobiorców prawie 400 mln zł.
– Jest w nich ukryta część marży banków, która ubezpiecza je przed ryzykiem walutowym. Jeśli spłata kredytów odbywałaby się po kursie NBP, to w mojej ocenie mniejsza bankowa marża nie pokrywałaby całości ryzyk, na jakie narażone są banki – mówi Wojciech Kwaśniak, były szef nadzoru bankowego.
Dla klientów, którzy mają już zawarte umowy kredytowe, byłoby to jednak rozwiązanie bardzo korzystne. Np. przy kredycie frankowym w wysokości 300 tys. zł na 30 lat w całym okresie spłaty kredytobiorca mógłby zaoszczędzić ponad 21 tys. zł – szacuje Jarosław Sadowski z Expandera. Według bankowców klienci straciliby jednak na dłuższą metę. Banki po prostu przestaną udzielać kredytów w walutach.
Wśród polityków słychać, że batalia spreadowa resortu kierowanego przez Waldemara Pawlaka to tylko sprytny zabieg przed wyborami. I że zaraz po nich cała sprawa ucichnie.