Refleksje o zjawisku fikcyjnego samozatrudnienia pojawiały się sporadycznie, a o tym, czy nie tworzy się w ten sposób złotych klatek, które mogą być barierami rozwojowymi, prawie nikt nie wspominał. Efekt? Państwo oferuje bardzo dobre warunki startu, nie pozwalając jednak na rozwój biznesu.
Fikcja na życzenie
Sytuacja polskich mikroprzedsiębiorców przypomina zamknięcie w złotej klatce. Na dworze sułtanów było to luksusowe więzienie przeznaczone dla męskich potomków, którzy nie mieli dziedziczyć tronu. Choć żyli w luksusie, to nigdy nie mogli wyjść na zewnątrz ani z nikim się komunikować. Do czasu wymyślenia w XVII w. tej „innowacji”, w imperium osmańskim młodsi pretendenci do tronu byli najczęściej zabijani, więc był to postęp. Dla naszych mikrofirm, posługując się tą analogią, złotą klatką są atrakcyjne warunki płacenia podatków i składek jako jednoosobowe działalności gospodarcze (JDG), które jednak utrudniają wyjście poza podstawową formę działalności. Łatwiej jest w Polsce firmę założyć, niż ją rozwijać.
Najpopularniejszą formą dofinansowania założenia działalności gospodarczej są bezzwrotne dotacje z urzędu pracy w wysokości ponad 30 tys. zł. Trudno się dziwić, że w ostatnich latach powstawało dzięki nim prawie 50 tys. firm rocznie. Niezliczone rzesze absolwentów studiów i liceów rejestrowały się jako bezrobotni, by uzyskać to świadczenie.
Jeszcze do niedawna wśród krajów UE tylko w Polsce oraz na Węgrzech składki na ubezpieczenie zdrowotne i inne opłaty społeczne były naliczane jako określona kwota niezależna od zysku – taką samą składkę płacili ci, których dochód wynosił zarówno tysiąc, jak i milion złotych. Choć ten mechanizm nie będzie obowiązywał od początku 2022 r. – zastąpi go naliczanie składki proporcjonalnej od dochodu, wynoszącej 4,9 proc. dla podatników rozliczających się na podatku liniowym – to mocno przyczynił się do popularności samozatrudnienia. W Polsce obowiązuje 19-procentowy podatek liniowy dla JDG. To też nie jest powszechny sposób rozliczania się z fiskusem. W wielu krajach Europy i OECD nie ma różnic w sposobach opodatkowania i oskładkowania między osobą samozatrudnioną a taką, która ma umowę o pracę. Na dodatek przez pierwsze sześć miesięcy mikroprzedsiębiorca może skorzystać z ulgi na start i nie płacić składek na ubezpieczenie społeczne. Sporą zachętą dla osób zamierzających prowadzić własne przedsiębiorstwo jest możliwość opłacania preferencyjnego ZUS przez dwa lata (składki naliczane są od 30 proc. minimalnego wynagrodzenia). Dlatego mały przedsiębiorca w składkach płaci mniej niż 700 zł przez pierwsze dwa lata działalności. Jest wiele patologii związanych z tym zjawiskiem. Bywa, że JDG zakładane są przez kolejnych członków rodziny faktycznego przedsiębiorcy, po to by korzystać z ulgi jak najdłużej.
A do tego dochodzi jeszcze mały ZUS plus. To ulga polegająca na płaceniu niższych składek na ubezpieczenie społeczne przez 36 miesięcy. Od początku 2021 r. można zgłaszać się do małego ZUS, jeśli w 2020 r. nie przekroczyło się 120 tys. zł przychodu (ulga nie obejmuje składki zdrowotnej).
W efekcie ok. 160 tysięcy firm w Polsce to fikcyjne samozatrudnienie. Nie znamy jednak dokładnej skali tego zjawiska.