Zespół Magdaleny Soffii (Uniwersytet Cambridge) sięgnął po reprezentatywne dane ankietowe, by skonfrontować je z przewidywaniami antropologa. Okazało się, że uzyskane w ten sposób dane nie pokrywają się z szacunkami Graebera. Według Soffii w krajach Unii Europejskiej i w Wielkiej Brytanii odsetek osób uważających swoją pracę za bezużyteczną wyniósł średnio 4,8 proc. i nigdzie nie przekroczył 7,9 proc. (Słowacja). Polska w tym zestawieniu plasuje się relatywnie wysoko – ów odsetek wyniósł 7 proc. Najniższe wyniki zanotowały kraje nordyckie (2,9 proc.), Benelux (3,7 proc.) oraz Niemcy (3,8 proc.). Ostatecznie relatywnie niewielu pracowników odczuwało, że ich praca jest bezużyteczna. I choć autorzy nie testują tego formalnie, widać tutaj pozytywną relację między stopniem rozwoju gospodarczego a poczuciem wartości pracowników.
Profesor LSE teoretyzował, że bezsensowne prace skoncentrowane są w sektorze finansowym oraz wśród prawników korporacyjnych. Z kolei osoby wykonujące niezbędne zawody (m.in. sprzątacze, farmerzy, pielęgniarze czy śmieciarze) powinny według niego jednogłośnie określać swoją pracę jako użyteczną. Jest nieco inaczej. Najniższe poczucie własnej użyteczności mają średnio robotnicy, śmieciarze, sprzątacze i osoby zatrudnione przy zbieractwie. Słowem: pracownicy fizyczni. Po drugiej stronie spektrum towarzystwo jest bardziej zróżnicowane. Wysokie poczucie własnej użyteczności mają bankierzy, prawnicy, inżynierowie, biznesmeni, nauczyciele i pracownicy służby zdrowia. Jak można się domyślić (a dane to potwierdzają), im wyższe wykształcenie, tym większe poczucie użyteczności własnej pracy.
Reklama