Niewiele wiemy o kształtowaniu się płac w NBP. Bank centralny podał tylko średnie wynagrodzenie szefa oraz dyrektorów departamentów. Według tych informacji w 2018 r. prezes Adam Glapiński zarabiał nieco ponad 63,5 tys. zł brutto miesięcznie, a przeciętne zarobki dyrektorskie wynosiły niewiele ponad 36,3 tys. zł brutto. NBP poinformował też o dynamice wzrostu płac dla wszystkich pracowników – 2017 r. było to średnio 3,1 proc.
NBP zwraca uwagę, że wynagrodzeń jego pracowników nie należy porównywać do innych instytucji publicznych, lecz do płac w sektorze bankowym. Dane o pensjach w bankach są niestety niepełne, a jeszcze obszar kompetencji departamentów w komercyjnych instytucjach finansowych rzadko pokrywa się z dziedzinami, jakimi zajmują się departamenty banku centralnego. Obiektywnie można jedynie porównać dynamikę wzrostu płacy. Według danych GUS średnie wynagrodzenie w sektorze bankowym i ubezpieczeniowym na koniec III kw. 2018 r. wynosiło niecałe 8 tys. zł i było o 5,8 proc. wyższe niż rok wcześniej. Czyli pensje w komercyjnych firmach rosły szybciej niż w NBP.
Pod względem dynamiki wzrostu wynagrodzeń sektor bankowy nie wyróżniał się na tle innych. – W ostatnich kilku latach obserwowaliśmy podwyżki rzędu 3–5 proc. – mówi Tomasz Stolarski, ekspert branży finansowej w firmie rekrutacyjnej Hays Poland. Podkreśla, że specjaliści od cyberbezpieczeństwa czy oceny ryzyka mogli liczyć na kilkunastoprocentowe podwyżki.
Dostępne informacje pozwalają stwierdzić, że menedżerowie średniego szczebla w NBP zarabiają godnie. Według ostatniego raportu Hays, poświęconego kształtowaniu się wynagrodzeń w wybranych branżach, wynagrodzenie najczęściej oferowane dyrektorowi sprzedaży w bankowości korporacyjnej wynosiło w 2018 r. ok. 31 tys. zł brutto. Maksymalny poziom, jaki można było uzyskać na tym stanowisku, to 42 tys. zł. Nieco mniej zarabiał dyrektor sprzedaży detalicznej – zwykle 26 tys. zł brutto, maksymalnie – 38 tys. zł.
Dane Hays są o tyle wiarygodne, że posługują się nimi same banki w celu monitorowania wynagrodzeń w sektorze. Innych informacji dostarcza firma Sedlak & Sedlak zajmująca się m.in. analizami rynku pracy. Według niej mediana zarobków dyrektorów departamentów banków (czyli środek przedziału, powyżej którego połowa zarabia więcej, a połowa mniej) to ok. 19,7 tys. zł miesięcznie. Przy czym jedna czwarta tej grupy o najniższych zarobkach uzyskuje nie więcej 17,8 tys. zł, a 25 proc. z górnego przedziału ok. 23,5 tys. zł. Firma przyznaje jednak, że grupa jest zbyt mała, by wyciągać wnioski dla całej branży. Atutem tego zestawienia jest choćby to, że na jego podstawie można orientacyjnie dowiedzieć się, ile się zarabia na konkretnym stanowisku. Na przykład dyrektor do spraw marketingu w banku przeciętnie może dostawać 20 tys. zł brutto.
– Wynagrodzenia w NBP są na przyzwoitym poziomie. Bank centralny, podejmując decyzje o ich wysokości, miał z pewnością dostęp do wyników badań i analiz płac w sektorze bankowym i kierował się potrzebą zapewnienia sobie kompetentnych pracowników – mówi Krzysztof Pietraszkewicz, prezes Związku Banków Polskich.
Uważa, że poziom płac w banku centralnym powinien być odpowiednio wysoki, nawet na tle sektora komercyjnego. Najbardziej oczywisty powód to pozyskanie ludzi o wysokich kwalifikacjach, doświadczeniu i umiejętnościach. – Poza tym chodzi o odporność na różnego rodzaju pokusy – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz. I dlatego, jak uważa prezes ZBP, trzeba z rezerwą podchodzić do pomysłów ustawowego ograniczania pułapu wynagrodzeń w takiej instytucji jak NBP, bo można osłabić jedną z kluczowych dla gospodarki instytucji publicznych. – Natomiast nikomu nie zaszkodziłoby publikowanie przedziałów wynagrodzeń – ocenia. ©℗