Od stycznia do czerwca firmy zatrudniające co najmniej jedną osobę stworzyły 426 tys. nowych miejsc pracy – wynika z badań GUS. Dane na ten temat zbierane są od 2007 r. Nawet wtedy, w okresie boomu gospodarczego, wyniki nie były lepsze niż obecnie. Widać jednak, że pracowników jest za mało. W końcu czerwca nieobsadzonych było 165 tys. stanowisk pracy – o ponad jedną trzecią więcej niż przed rokiem.
Z danych GUS wynika, że najwięcej wakatów jest w przemyśle przetwórczym – ponad 38 tys. – To dlatego, że branża zatrudnia przede wszystkim pracowników z kwalifikacjami, a o tych jest bardzo trudno przy rekordowo niskim bezrobociu – ocenia Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. Wśród zarejestrowanych bezrobotnych dużo jest bez przygotowania zawodowego, a większość nie ma pracy ponad rok, co sprawia, że jeśli nawet mieli wcześniej fachowe umiejętności, to je stracili.
– Kłopoty z rekrutacją w przemyśle wynikają także z tego, że pracuje w nim duża grupa osób w starszym wieku. Część z nich skorzystała z obniżenia wieku emerytalnego i zrezygnowała z pracy. To powiększa statystykę wolnych miejsc pracy – mówi Maliszewski.
Reklama
Na drugim miejscu w rankingu branż o największej liczbie wakatów jest budownictwo. W końcu czerwca brakowało w nim 31 tys. pracowników. – Sektor ma problemy kadrowe, ponieważ bardzo dużo fachowców wyemigrowało za pracą za granicę. Tam są zdecydowanie wyższe zarobki – ocenia Jarosław Strzeszyński z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości. Według niego tych ludzi trudno zastąpić między innymi dlatego, że mało jest młodzieży, która uczy się zawodów potrzebnych w budownictwie. – A tutaj z reguły nie można zatrudniać osób bez przygotowania, ponieważ nie będą w stanie wykonać specyficznych prac. Nie da się ich też szybko przyuczyć do zawodu, tak jak w niektórych usługach – twierdzi Strzeszyński. Braki kadrowe w branży są szczególnie dokuczliwe w sytuacji, gdy szybko rozwija się zarówno budownictwo mieszkaniowe, jak i infrastrukturalne finansowane ze środków Unii Europejskiej.
Kłopoty z naborem pracowników występują również w handlu. W końcu II kwartału było tu (włączając firmy zajmujące się naprawą samochodów) 28 tys. wolnych miejsc pracy. – Podobnie jak inne sektory gospodarki, handel odczuwa braki kadrowe w związku z tym, że skurczyła się grupa osób zdolnych do pracy. Ma to związek z emigracją dużej liczby Polaków przy równocześnie starzejącym się społeczeństwie – uważa Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu. Ale są też inne powody. Świadczenia zawiązane z programem 500 plus spowodowały, że część kobiet zrezygnowała z pracy i zajęła się wychowaniem dzieci.
Handel to odczuwa, bo około 60 proc. zatrudnionych w nim pracowników to panie – podkreśla Ptaszyński. Jego zdaniem wakatów w handlu jest dużo, bo to ciężka praca. A zarobki, choć wyraźnie wzrosły, nie satysfakcjonują wielu osób poszukujących nowego zajęcia.
Analitycy nie mają wątpliwości, że w dłuższej perspektywie rekrutowanie pracowników będzie dla przedsiębiorców coraz większym wyzwaniem. Trzeba będzie sięgać po osoby długotrwale bezrobotne, bierne zawodowo oraz kształcącą się młodzież. Musi powstawać więcej żłobków i przedszkoli – aby zachęcić do pracy kobiety, które dziś zajmują się dziećmi. Niezbędne są też tanie ośrodki do opieki nad osobami starszymi, aby zwiększyć liczbę osób aktywnych zawodowo. Wreszcie musimy się jeszcze bardziej otworzyć na cudzoziemców i zachęcić ich do osiedlania się w naszym kraju. Już dziś bez nich pula wakatów byłaby zdecydowanie większa.
Obecnie wśród cudzoziemców pracujących w naszym kraju dominują Ukraińcy. Przyjeżdżają do nas najczęściej na zasadzie uproszczonej na krótki czas – maksymalnie na sześć miesięcy w ciągu roku. Ci, którzy chcą pracować dłużej (do trzech lat z możliwością przedłużenia), muszą się starać o zezwolenie na pracę u wojewody. Takich sąsiadów ze Wschodu przybywa.
Gwałtownie rośnie też liczba zezwoleń dla pracowników z Azji. Ale ich również jest za mało, by mogli zasypać ogromną dziurę na polskim rynku pracy.