Polska od lat uważana jest za europejską potęgę, jeśli chodzi o przewóz towarów. Nasza flota liczy ok. 150 tys. pojazdów, a na krajowym rynku transportowym działa blisko 100 tys. firm zatrudniających 9 i mniej osób (do tego dochodzi ok. 3 tys. firm liczących więcej niż 9 osób). Przewozami międzynarodowymi zajmuje się ok. 28 tys. firm. To chyba jednak szczyt naszych możliwości. Trendem będzie kurczenie się branży.
Liczba chętnych do uzyskania odpowiednich zezwoleń w okresie 2007–2013 spadła niemal o połowę. A to źle wróży utrzymywaniu pozycji europejskiego lidera. Na prośbę DGP Instytut Transportu Samochodowego przeanalizował dane dotyczące liczby uczestników ubiegających się o certyfikat kompetencji zawodowych. Jest to jeden z wymogów unijnych w zakresie wykonywania działalności transportowej. Aby go uzyskać, należy zdać egzamin.
Jeszcze w 2007 r. przeprowadzono 406 takich testów (na przewóz rzeczy lub osób; krajowy lub międzynarodowy), w których udział wzięło 11,8 tys. osób. W ubiegłym roku egzaminów było już tylko 108, a liczba uczestników nie przekroczyła 6 tys.
Jak wskazują przedstawiciele ITS powołujący się na prowadzone przez instytut badania, przewoźnicy do tej pory nie podnieśli się z kilkuletniego kryzysu gospodarczego. Spadek konsumpcji skutkował mniejszą ilością przewożonych towarów, co zmusiło wiele firm do zamknięcia lub działania na granicy opłacalności. Szczególnie dotkliwie branża odczuła wzrosty cen paliw (które stanowią nawet połowę kosztów działalności). – Według opinii przewoźników biorących udział w badaniach od końca 2007 r. polski transport samochodowy znajduje się w kryzysie. Od IV kw. 2007 r. do chwili obecnej wskaźnik koniunktury w transporcie ciężarowym jest ujemny, a w 2009 r. spadł poniżej -60 proc. – mówi Izabella Mitraszewska z ITS. Przed kryzysem wskaźnik ten miał wartość przekraczającą +20 proc.
Reklama
Tadeusz Wilk ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych uważa, że przyczyną mniejszego zainteresowania egzaminami jest duże nasycenie rynku branży transportowej. – Mamy jakieś 28 tys. firm w transporcie międzynarodowym i ok. 60 tys. w krajowym – wylicza Wilk. – Myślę, że sytuacja ustabilizuje się już na tym poziomie. Bardzo często młodzi ludzie przejmują biznes rodzinny, dlatego nowych podmiotów w tej branży nie będzie przybywać w takim tempie jak kiedyś – dodaje.
Im gorzej wiedzie się polskim przewoźnikom, tym bardziej cieszy się z tego Rosja. Kraj ten od kilku lat prowadzi wojnę z Polską o dominację na rynku transportowym. Stąd regularne problemy z wjazdem polskich przewoźników na teren Federacji Rosyjskiej – raz z powodu ograniczenia puli zezwoleń międzynarodowych przez stronę rosyjską, innym razem w związku z coraz wyższymi gwarancjami celnymi, jakich żąda od przewoźników rosyjska służba celna (chodzi m.in. o niedawny kryzys karnetów TIR).