Pytanie, jakie w naszym imieniu zadał Polakom instytut badawczy ARC Rynek i Opinia, było proste: w jakiego rodzaju firmie bądź instytucji chcieliby państwo pracować, zakładając, że poziom uzyskiwanych dochodów byłby podobny. Na pierwszy rzut oka wynik wyglądał obiecująco – największy odsetek, bo 30 proc. ankietowanych odpowiedziało, że chciałoby prowadzić własną działalność gospodarczą. Gdy jednak zsumowaliśmy wszystkie rodzaje firm i instytucji wymienionych w ankiecie, okazało się, że w całym sektorze prywatnym chciałoby pracować 42 proc. ankietowanych, czyli ok. 3,5 mln wszystkich zatrudnionych. Reszta, czyli około 5 mln pracujących, woli zajęcie w sektorze publicznym.
W rzeczywistości proporcje są odwrotne – jak wynika z danych GUS, na koniec III kwartału 2011 r. w firmach i instytucjach prywatnych pracowało ponad 5,3 mln osób, a w państwowych – niecałe 3,2 mln.
Co czwarty badany za wymarzone miejsce pracy uznał administrację publiczną, co szósty służby mundurowe, a co dziewiąty – państwowe firmy. Trochę mniejszą popularnością cieszą się placówki edukacyjne i służba zdrowia. Ale eksperci uspokajają: tak musi być, nie odbiegamy pod tym względem od reszty świata. Publiczne posady kuszą ludzi głównie stabilnością zatrudnienia – uważa Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Firmy publiczne nie muszą martwić się o konkurencję, nie podlegają wahaniom koniunkturalnym. Bywa, że osoby, które zostaną już zatrudnione na umowę na czas nieokreślony, pracują tam aż do emerytury.
Innym powodem, dla którego większe uznanie zyskuje budżetówka, są niższe wymagania stawiane pracownikom. To przekłada się na mniejszą efektywność pracy. Samej pracy też jest mniej niż w sektorze prywatnym – zauważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. W końcu w wielu urzędach trzy osoby robią to, co w prywatnej instytucji jedna.
Reklama
Praca w budżetówce jest marzeniem wielu Polaków także dlatego, że nie występują tu opóźnienia w wypłacaniu wynagrodzeń i można liczyć na różne dodatki do pensji, jak choćby trzynastki czy funkcyjne w przypadku służb mundurowych. Po ich doliczeniu do pensji często okazuje się, że zarobki w budżetówce nie są tak kiepskie, na jakie wyglądają. Jak wynika z danych zgromadzonych przez PKPP Lewiatan, wynagrodzenia w firmach państwowych są o ok. 10 proc. wyższe niż w prywatnych. Efekt: w tych pierwszych chce pracować 11 proc. osób, podczas gdy w drugich – o jeden punkt procentowy mniej.
Reasumując: najpierw marzymy, aby zostać urzędnikiem państwowym, później policjantem, na koniec obniżamy wymagania do nauczyciela. A gdy i to nam się nie udaje, składamy broń i zakładamy działalność gospodarczą.