Najwięcej ofert mają te banku, które do końca roku zamierzają rozbudowywać sieci placówek. Tak jest w BGŻ, który ma zamiar otworzyć kolejne 25 oddziałów, co oznacza ok. 120 nowych etatów. Nieco mniej lokali chce uruchomić BNP Paribas. Inwestować w pracowników ma zamiar również Idea Bank. Pracę wkrótce może tam znaleźć ponad 100 osób.
Banki zazwyczaj nie tworzą nowych miejsc pracy, ale poszukują ludzi na nieobsadzone stanowiska. Choć zdarzają się wyjątki – np. Raiffeisen zwiększa zatrudnienie, bo utworzył nowy dział.
– Najwięcej nowych osób zatrudnialiśmy ostatnio w bankowości inwestycyjnej. Jest to bezpośrednio związane z budowaniem zespołu biura maklerskiego, którego oferta zostanie udostępniona klientom w ciągu kilku tygodni – mówi Agnieszka Augustyniak z Raiffeisen Banku.
Rosnące zainteresowanie banków poszukiwaniem nowej kadry widzą też specjaliści z portali zajmujących się rekrutacją. – Poszukiwani są m.in.: specjaliści ds. produktów finansowych, doradcy ubezpieczeniowo-finansowi, leasingowi, ubezpieczeniowi, kredytowi, przedstawiciele handlowi ds. kart kredytowych, doradcy biznesowi małych i średnich przedsiębiorstw itp. – mówi Justyna Kostrzewska z serwisu SzybkoPraca.pl.
Nie brakuje też ofert dla finansistów zajmujących się leasingiem. Rekrutację do takiej spółki prowadzi teraz Getin.
Zdaniem Magdy Kacprzak z firmy Sedlak & Sedlak coraz częściej banki poszukują osób, które zajmą się nowymi obszarami działalności, na przykład produktami przygotowywanymi dla gmin czy samorządów.
Większą chęć banków do tworzenia nowych etatów widać w danych o zatrudnieniu w sektorze bankowym, które co miesiąc publikuje KNF. W lipcu liczba zatrudnionych w całym sektorze wyniosła ponad 178,1 tys. osób. To tylko o 3 tys. mniej, niż wynosiło zatrudnienie w rekordowym pod tym względem IV kw. 2008 r. i o 1,2 tys. więcej niż pod koniec ubiegłego roku.
Poszukiwanie osób odpowiedzialnych za sprzedaż analitycy tłumaczą ożywieniem na rynku kredytowym i zainteresowaniem takimi produktami jak np. leasing.
– W 2009 r. załamała się akcja kredytowa, dlatego banki nie potrzebowały aż tylu specjalistów zajmujących się sprzedażą. W 2010 r. kredyty lekko drgnęły, ale nie było jeszcze wiadomo, czy to trwałe zjawisko – mówi Tomasz Bursa z Ipopema Securities.