Podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł to konkret, który przeprowadzimy w ciągu pierwszych 100 dni; oznacza to, że każdy emeryt z emeryturą do 5 tys. zł nie będzie już płacił podatku dochodowego - powiedział szef PO Donald Tusk przedstawiając program wyborczy tej partii.

Reklama

Podczas konwencji Koalicji Obywatelskiej "100 konkretów na 100 dni" przedstawiano najważniejsze kwestie, którymi miałby się zająć nowy rząd pod przewodnictwem szefa PO Donalda Tuska.

Wybory 2023. Podwojenie kwoty wolnej o podatku

Te 100 konkretów doprowadzi do tego, że ludzie w Polsce będą mieli więcej w kieszeni, będzie taniej w polskich sklepach i będzie lepiej w każdym polskim domu. (...) Mówimy tu o kwocie wolnej do podatku podniesionej do 60 tys. zł. Ten konkret, który przeprowadzimy w ciągu pierwszych 100 dni oznacza, że w Polsce każda emerytka, każdy emeryt, który ma emeryturę do 5 tys. zł nie będzie już płacił podatku dochodowego, a ci którzy mają emerytury wyższe zapłacą ten podatek, ale w o wiele mniejszej skali, wyraźnie niższy - mówił Tusk.

Przewodniczący PO stwierdził, że "każdy pracujący, który zarabia do 6 tys. zł nie będzie już płacił podatku dochodowego". A ten, kto zarabia powyżej 6 tys. zł będzie płacił wyraźnie niższy niż dzisiaj podatek od dochodów – zapowiedział Tusk.

Dziennik.pl poprosił o opinię ws. wyborczej obietnicy KO Andrzeja Kondratowicza, profesora ekonomii z Uniwersytetu SWPS.

Reklama

Propozycję tę, tak jak wszystkie obietnice przedwyborcze, trzeba rozpatrywać przede wszystkim w kategoriach politycznych, a nie czysto ekonomicznych (czytaj: kiełbasa wyborcza). Dotyczy to zarówno obietnic PO, PiS, jak i każdej innej partii politycznej – w Polsce i gdzie indziej – i jest we współczesnym świecie komunikacji elektronicznej skierowanej bezpośrednio do wyborcy nie do uniknięcia. Niestety – ocenia profesor.

Dla mnie, jako ekonomisty, sprawa jest stosunkowo prosta. Dochody z każdego podatku – w tym przypadku z PIT - zależą od (i) wielkości tzw. podstawy opodatkowania i (ii) od wysokości i struktury stawek podatkowych. Podwyższenie kwoty wolnej od podatku, czy przez PO czy przez PiS, oznacza obniżenie tego pierwszego czynnika. Nie musi to automatycznie oznaczać spadku dochodów z tego podatku – może zostać skompensowane wzrostem stawek (o czym żadna partia polityczna przed wyborami nawet się nie zająknie – i słusznie) – dodaje ekspert.

"Sądzę, że dadzą radę!"

Oczywiście nawet spadek dochodów z PIT nie oznacza nieuniknionego spadku dochodów podatkowych en gros – i szerzej budżetowych. Można go bowiem będzie skompensować – przynajmniej teoretycznie -z innych źródeł. W zapleczu PO jest wystarczająco dużo dobrych ekonomistów i finansistów mających doświadczenie z pracy w administracji państwowej: sądzę, że dadzą radę! Zwłaszcza, gdy odblokują fundusze unijne. A jak nie, to będziemy mieli jeszcze wyższy deficyt finansów publicznych.A to już ekonomistów bardzo martwi, bowiem skutki w średnim i długim okresie będą dla nas wszystkich – gospodarstw domowych i firm - opłakane. I to raczej martwi PO, a nie martwi PiS – mistrza obchodzenia konstytucyjnego limitu zadłużenia publicznego i udawania, że nie ma problemutłumaczy Kondratowicz.

Dodałbym, że różnica w kwocie wolnej w wersji PO i PiS może wydawać się szokująco duża, jednak przy porównaniu z naprawdę szokującym marnotrawstwem gospodarczym obecnej władzy i wygenerowanym przez nią deficytem finansów publicznych wydaje się niedużą ceną za szansę poprawy stanu gospodarki – bo tylko o niej tu mówimy. W kategoriach ceny za zmianę polityczną to byłyby grosze … - stwierdza ekonomista.