Ministerstwo Finansów chce wykorzystać do opodatkowania uczelni przepisy prawa europejskiego. – Zgodnie z nimi uczelnie niepubliczne traktowane są jak przedsiębiorstwa – tłumaczy prof. Waldemar Tłokiński, przewodniczący Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich (KRZSP), która reprezentuje uczelnie niepubliczne. W Polsce te szkoły są organizacjami non profit, a prawo o szkolnictwie wyższym zwalnia je z obowiązku płacenia podatków od działalności, którą prowadzą, pod warunkiem że zyski przeznaczają na działalność statutową. Zmiana definicji zmusiłaby je do opłacania danin do fiskusa.
O planach Ministerstwa Finansów poinformował nas jeden z rektorów po rozmowie, jaką 2 – 3 tygodnie temu odbył w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Dotyczyła ona nowego obowiązku składania przez uczelnie niepubliczne sprawozdań finansowych do resortu nauki. Mają to robić na podstawie znowelizowanej ustawy o szkolnictwie wyższym, która wejdzie w życie od października tego roku.
– Byliśmy przeciwni tej biurokracji, bo skoro nie dostajemy na działalność publicznych pieniędzy, to dlaczego mamy się rozliczać przed resortem – opowiada nasz informator. – W odpowiedzi usłyszałem, że lepsza biurokracja niż podatek – relacjonuje nasz rozmówca.
Okazuje się, że resort nauki i szkolnictwa wyższego wprowadził taki przepis, aby uczelnie niepubliczne w oficjalnych dokumentach finansowych wykazywały, że funkcjonują na zasadach non profit. I tym samym, co było intencją Barbary Kudryckiej, minister szkolnictwa wyższego, uciekły przed fiskusem. Na ich opodatkowanie naciska resort finansów. Nie uzyskaliśmy wczoraj od obu tych ministerstw oficjalnego stanowiska w tej sprawie.
Reklama
Środowisko akademickie zarówno z sektora publicznego, jak i niepublicznego jest taką propozycją mocno poruszone. – Uczelnie są zakładami administracyjnymi realizującymi zadania publiczne dotyczące kształcenia oraz prac badawczych, i to bez względu na to, czy pobierają czesne, czy nie – wyjaśnia prof. Jerzy Woźnicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich. Jego zdaniem opodatkowanie czesnego byłoby fundamentalnie niezgodne z tożsamością uczelni jako instytucji akademickiej.
– W dodatku wbrew obowiązującym zapisom prawnym oraz założeniom ideowym, w myśl których w Polsce zakładane były uczelnie niepubliczne – wtóruje mu prof. Waldemar Tłokiński. Dodaje, że w innych krajach europejskich prywatne szkoły wyższe płacą podatki, ale powstawały one w warunkach, które z góry przewidywały obowiązki względem fiskusa.
Niepokój rektorów uczelni niepublicznych jest tym bardziej uzasadniony, że muszą się oni zmierzyć z pogarszającymi się warunkami prowadzenia działalności. Już wkrótce będą musieli stawić czoło niżowi demograficznemu, który bez wątpienia mocno zredukuje liczbę tego typu szkół wyższych.
Według szacunków Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju w 2015 r. liczba studentów w Polsce może spaść o ponad 20 proc., do 2020 r. o blisko 40 proc., a do 2025 r. o nawet 45 proc. To ubytki sięgające 800 tys. osób pobierających naukę na uczelniach. Dodatkowe obciążenia podatkowe zapewne wymusiłyby zamykanie jeszcze większej liczby niepublicznych uczelni, które chcąc się ratować przed niżem demograficznym, wciąż zabiegają o dofinansowanie ich działalności z budżetu.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego za naukę płaci 58 proc. studentów, a uczelnie niepubliczne odnotowały z tego tytułu w 2009 roku blisko 2,7 mld zł przychodu operacyjnego.