Nowy prezes ZUS ma niewątpliwie rację, mówiąc w wywiadzie dla DGP, że jego instytucja nie jest najdroższa na świecie. Dzieje się tak jednak głównie z tego powodu, że skala operacji, które prowadzi, nie jest olbrzymia. Zatrudnia natomiast niemal 50 tys. pracowników. Zaraz po upadku komunizmu miał zaś... 20 tys. urzędników. To mówi samo za siebie. Ta armia ludzi nie wpływa ani na efektywność systemu, ani na jakość świadczonych usług.
Za mało wykorzystane są nowoczesne formy komunikacji i płatności, od internetu poczynając. Dowodem na archaiczność ZUS jest głośna sprawa z ostatnich tygodni, kiedy zamawiano komputery z napędem na dyskietki, bo system, jakim operuje ZUS, zatrzymał się właśnie na tym etapie.
ZUS boryka się z tymi samymi problemami co PKP czy Poczta Polska. Wspólne problemy to poza przerostem zatrudnienia, przestarzałym systemem obsługi i złym zarządzaniem także częste zmiany prezesów według kryteriów politycznych. Różnica jednak polega na tym, że ZUS operuje o wiele większymi pieniędzmi i, co gorsza, ma być gwarantem naszej spokojnej starości.
Tymczasem szwankuje nawet ściągalność składek! Urzędy skarbowe są bez porównania skuteczniejsze w ściąganiu podatków. Z lekką tylko dozą przesady można powiedzieć, że Polacy boją się urzędów skarbowych, ale w ogóle nie czują respektu wobec ZUS.
Poprzedni prezes ZUS odchodzi w atmosferze skandalu, rosną kontrowersje wokół budowy siedziby, pieniądze są wpompowywane w kolejne zakładowe budynki. To wygląda trochę na efekt oderwania się od rzeczywistości. Rozwiązaniem nie jest stawianie kolejnych siedzib, ale wzrost efektywności pracy. Na razie jednak taka rewolucja w ZUS jeszcze nie nastąpiła.
Nowy prezes ZUS wspominał, że żadne państwo w Europie nie ma zbilansowanego systemu ubezpieczeń. W domyśle: nie jesteśmy więc czarnymi owcami. To prawda - mamy zbyt niską składkę emerytalną. Ale już zapożyczanie się ZUS w bankach nie jest normalną sytuacją. To powinno być traktowane jako coś absolutnie wyjątkowego. Stałe zadłużanie się w bankach nie niesie za sobą nic dobrego. I to przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze jest drogie. Po drugie podcina skrzydła innym firmom. Bo jeśli bank udziela miliardowego kredytu, to te pieniądze nie idą już na działalność innych podmiotów.
Żeby w ZUS zaczęło zmieniać się cokolwiek na lepsze, potrzebne jest nowe podejście do reformy tej instytucji. Rozwiązaniem mogłoby stać się połączenie egzekucji składek na urzędach skarbowych. Państwo nie myśli jednak nad efektywnością ZUS. Założono po prostu kiedyś, że urzędników musi być tylu, i już. Tymczasem wystarczy spojrzeć na banki. Które z nich są najtańsze dla klienta? Internetowe. A najdroższe? Te z dużą ilością oddziałów. ZUS działa wciąż według najgorszej, okienkowej filozofii.