MARCIN PIASECKI: Kto wygrał? Kto w tym sporze okazał się górą?
MACIEJ WITUCKI*: To sukces obydwu stron, czyli UKE i TP. Tarcia między nami przez ostatnie trzy lata powodowały, że rynek telekomunikacyjny się nie rozwijał. Teraz nastąpił przełom. Dlatego jestem pewny, że na porozumieniu wygraliśmy my wszyscy, zwłaszcza klienci, którzy dzięki inwestycjom mają szansę stać się prawdziwym społeczeństwem informacyjnym. Przez trzy lata przybędzie 1,2 mln linii z szybkim internetem. To świetna informacja, bo mamy szansę dorównać Europie.
To bez wątpienia przełom w relacjach firmy z regulatorem, ale pojawiły się też komentarze, że kupiliście sobie w ten sposób spokój w sprawie podziału TP.
To uproszczenie, które jest domeną mediów, zwłaszcza elektronicznych. Owszem, sprawa podziału TP przestała być aktualna, chociaż prezes UKE będzie śledzić na bieżąco realizację porozumienia. Nie stało się to jednak dlatego, że zainwestujemy duże pieniądze w rozwój dostępu do internetu, ale dlatego że wprowadzamy szereg rozwiązań korzystnych dla operatorów alternatywnych, konsumentów i całego rynku telekomunikacyjnego. Chodzi o głębokie zmiany w sposobie traktowania operatorów alternatywnych, aby nie było nawet cienia wątpliwości, że traktujemy ich tak samo jak naszą część detaliczną. Kolejny wymiar porozumienia, o którym mało się mówi, to zamrożenie na dzisiejszym poziomie stawek hurtowych, czyli ceny, po jakiej odsprzedajemy nasze linie konkurentom. Wreszcie zmiana sposobu ustalania stawki za sprzedaż BSA (hurtowy dostęp do internetu), która pozwoli nam na konkurencyjne kształtowanie ceny neostrady, co oznacza obniżki i czystą korzyść dla klientów.
Czegoś tutaj nie rozumiem. Przez długie miesiące, jeżeli nie lata, TP zapewniała, że jeżeli chodzi o jakość obsługi operatorów alternatywnych, wszystko jest w porządku. Teraz mówi pan inaczej, że nie było dobrze i będziecie poprawiać.
Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Operatorzy alternatywni nie będą już mieli żadnych wątpliwości, że traktujemy ich tak samo jak nasz detal. Dlatego porozumienie to sukces całego środowiska, w tym naszych konkurentów. Standard obsługi będzie identyczny. Mam na myśli nie tylko proste przełączanie klientów, ale systemy informatyczne, w których pracownik firmy alternatywnej będzie miał takie same informacje o łączu klienta, jakie ma dziś pracownik w punkcie sprzedaży TP. To daje idealne warunki do konkurowania. Wprowadzamy jeszcze wyraźniejszy system podziału między pracownikami TP na osoby pracujące w detalu i w hurcie. Będą mieć nawet inny kolor identyfikatorów. Dzięki tym zmianom klient ma mieć w biurach TP i innych operatorów dokładnie takie same szanse.
Świetnie, ale co to oznacza dla klienta? W porozumieniu jest na przykład mowa o zapełnianiu białych plam na telekomunikacyjnej mapie Polski. Jak to będzie wyglądało?
W Polsce nie ma już białych plam internetowych. Proszę pamiętać o dostępie radiowym i satelitarnym. W praktyce każdy Polak ma już dostęp do internetu. Natomiast nie każdy ma dostęp do szybkiego stacjonarnego internetu, i do tego w rozsądnej cenie. I o to właśnie chodzi w porozumieniu, aby takich miejsc „bez kabla” było coraz mniej. Dlatego zobowiązaliśmy się do przyspieszenia inwestycji dla osób, które złożyły wnioski o linię telefoniczną czy internet. Nie mam żadnych wątpliwości, że 1,2 mln nowych lub zmodernizowanych linii zdecydowanie poprawi sytuację. Ludzie na pewno to odczują.
Doprecyzujmy. Mieszkam sobie w takiej białej plamie, u państwa w oddziale złożyłem wniosek, marzę o szybkim internecie i dobrze działającym telefonie... Co tak naprawdę się dzieje dzięki temu porozumieniu?
Wtedy jest szansa na to, że będzie miał pan podłączoną linię i szybki internet w najkrótszym możliwym czasie. Oczywiście może to być już za pół roku, a może za półtora. Nie da się tak dużych inwestycji zrobić natychmiast. W załączniku do porozumienia jest precyzyjnie napisane, kiedy i jak będziemy inwestować. Niestety jest jeszcze mozolna droga administracyjna, aby dostać pozwolenie na budowę. Bywa, że czekamy na nie ponad rok.
Ale są ograniczenia. W załączniku nr 8 do porozumienia jest napisane: żeby TP zbudowała bądź uruchomiła linie, musi być zdefiniowany i potwierdzony popyt na usługi szerokopasmowe, a koszt budowy linii nie może być wyższy niż 9 tys. zł.
Oczywiście nikt rozsądny nie będzie ciągnąć kabli do każdego przyczółka w Polsce. To absolutnie zrozumiałe. Dlatego porozumienie zakłada, że będziemy raportować do UKE i pokazywać, ilu potencjalnych klientów poszukuje oferty, i kierować się tam, gdzie potrzeba jest największa. Prezes UKE będzie otrzymywać od nas informacje, jak ten proces postępuje, gdzie mamy tzw. zdefiniowany i potwierdzony popyt. Porozumienie jest w pewnym sensie przymuszeniem obu stron, żeby się regularnie i często spotykały, aby monitorować rozwój rynku.
I nie spotykały się na sali sądowej, jak wcześniej ...
Dokładnie tak, bo to niczego nie wnosi. Dlatego wiele spraw zdecydowaliśmy się wycofać z sądów jeszcze przed podpisaniem porozumienia. Teraz zrobimy to z kolejnymi. Ponadto wycofamy sprawy wzajemnych roszczeń z operatorami alternatywnymi, ale pod warunkiem że druga strona zrobi to samo. Chcemy zastosować "grubą kreskę”.
A ceny usług? Wspominał pan o zamrożeniu stawek, czyli będzie drogo?
Będzie taniej. Konkurencja jest coraz mocniejsza. Proszę zobaczyć, jaką ofertę proponują dziś sieci kablowe. Musimy jej sprostać. Dzisiaj stawki hurtowe, które mają moi konkurenci, należą do najniższych w Europie. Teraz zamrażamy je na trzy lata i dodatkowo zmienia się metoda regulowania cen neostrady, o czym już wspominałem. To spowoduje obniżkę ceny albo klient zapłaci tyle samo, ale dostanie za to więcej. Mam na myśli szybszy transfer, telewizję czy dostęp do wideo na życzenie. Wcześniej radykalne obniżenie ceny neostrady nie było możliwe, gdyż każdy ruch ceny detalicznej w dół skutkował automatycznie obniżeniem stawki hurtowej dla konkurentów i zawsze byliśmy na przegranej pozycji. Teraz to się zmienia.
Ile to wszystko będzie kosztować?
W porozumieniu nie mówimy o sumach. Celowo nie wprowadzaliśmy buchalterii. Jednak biorąc pod uwagę obecne stawki i ceny, zbudowanie pół miliona łączy i zmodernizowanie 700 tys. daje koszt ok. 3 mld zł.
Dlaczego do porozumienia nie wpisaliście kosztów?
Dlatego że nie chcemy mieć związanych rąk. Jeśli będzie można zrobić linie taniej, zrobimy to, zachowując obiecane parametry i jakość.
Czy ze względu na te miliardy nie byłby jednak lepszy podział?
Zdecydowanie nie. Podział, który mógł kosztować setki milionów złotych, to przecież czysty koszt, za który i tak zapłaciliby klienci. Inwestycje są przyszłością dla TP. Dadzą dodatkowe przychody. Ponadto to korzystne, także dla moich konkurentów, którzy bazują na naszej sieci. Gdyby nie inwestycje w sieć, nie byłoby rozwoju i stalibyśmy się z czasem firmą bezprzewodową. Od wielu lat mówiłem, że TP chce inwestować, ale muszą być ku temu stworzone odpowiednie warunki. Porozumienie nam je dało.
Jaka więc będzie teraz strategia TP? Wszystkie siły są rzucone na realizację porozumienia z UKE?
Porozumienie zapewnia stabilizację i przewidywalność, a dla TP to rzecz absolutnie niezbędna. Wreszcie mamy normalne relacje z regulatorem. Nie przyszło to łatwo, stąd nie ukrywam satysfakcji. Dlatego nie możemy się skupić tylko na realizacji podjętych zobowiązań, ale planować możemy wiele innych działań, aby klienci wybrali naszą ofertę. Co z tego, że zbudujemy obiecane linie, jeśli nie będziemy ich dobrze wykorzystywać albo konkurencja zaproponuje na nich lepsze usługi?
Czy jest pan pewien, że będzie popyt na te linie?
Jestem zdecydowanie przekonany, że internet po kablu jeszcze długi czas będzie górą. Szybki dostęp do sieci stał się towarem pierwszej potrzeby, a w świadomości Polaków jest wręcz nieodzowny w pracy i domu. Dlatego w żadnym wypadku nie boję się, że nie będzie popytu. Tylko trzeba dać ludziom dostęp do usług na miarę XXI wieku. Po zrealizowaniu 1,2 mln łączy Polska, według badań UKE i TP, znajdzie się na pierwszym miejscu w Grupie Wyszehradzkiej, jeśli chodzi o penetrację internetu.
A jak będzie wyglądała kwestia kontroli porozumienia? Pani prezes Anna Streżyńska zapowiadała, że za rok odbędzie się rodzaj rozliczenia. Co pan wtedy przedstawi?
Mamy zaplanowane regularne spotkania specjalnego komitetu, który będzie na bieżąco monitorował porozumienie. Przygotowaliśmy harmonogram działań, który jest jego częścią. Już w tym tygodniu pojawiają się pierwsze zobowiązania. Wiadomo, że w tak skomplikowanym procesie nie można wykluczyć potknięć, dlatego mamy razem z UKE uzgodniony mechanizm swoistej autokorekty. Jeśli TP z czymkolwiek się spóźni, mamy możliwość uzgodnienia zmian. Podejrzewam, że do porozumienia będziemy dodawać aneksy, które wyjdą w praniu. Chcę jednak mocno zaznaczyć, że porozumienie dla TP i dla mnie osobiście to biznesowo, medialnie i moralnie wiążąca mapa drogowa, na której końcu jest pełna normalizacja rynku telekomunikacyjnego. Dla UKE porozumienie jest ważne ze względu na klienta i konkurencję, dla mnie dodatkowo ze względu na przychody Grupy TP.
Czyli współpraca z UKE będzie teraz harmonijna?
Dużo zrobiliśmy, aby znaleźć wspólną drogę dla rozwoju rynku i aby pozbyć się uprzedzeń. Oczywiście, pewnie nieraz będziemy się jeszcze spierali, i to nawet ostro. W całej Europie regulator i operator historyczny mają raczej pod górkę. Natomiast spory będą dotyczyć przede wszystkim szczegółów, bo główne kierunki mamy wytyczone. Mam też nadzieję, że wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że nie może być telekomunikacji polskiej bez Telekomunikacji Polskiej.