Przecież to oczywiste, że najpierw trzeba dokładnie oszacować straty, a to jest możliwe dopiero wtedy, gdy woda całkowicie schodzi. Powódź zalała ten dom z 14 na 15 września, klientka zgłosiła szkodę dwa dni później i już 19 września wypłaciliśmy pierwszą zaliczkę, żeby można było jak najszybciej zacząć jakieś prace, a tym samym nie dopuścić do powiększenia szkód. Tego samego dnia rzeczoznawca obejrzał dom, żeby oszacować wstępną kwotę (właścicielki nie było, bo mieszka w innej części Polski), choć woda jeszcze do końca nie zeszła. I 23 września wypłacił następną transzę zaliczki, w sumie 85 tysięcy zł. - mówi prezes zarządu PZU, Artur Olech, komentując sprawę artykułu w "Gazecie Wyborczej" o tym, że dom w Stójkowie ubezpieczono na milion, a właścicielka stwierdziła, że dostała tylko 85 tys. złotych.
Jak wyglądała polisa klientki?
Olech tłumaczy, jak wyglądała polisa klientki. Zacznijmy od tego, że na milion złotych ubezpieczone były mury, a to co w środku - na 50 tys. zł. Na poczet strat w ruchomościach wypłaciliśmy 10 tys. zł, właścicielka dostała informację, że w najbliższych dniach dostanie 30 tys., czyli niemal maksimum. Co do odszkodowania za mury - milion wypłacilibyśmy, gdyby doszło do całkowitego zniszczenia budynku lub naruszenia jego konstrukcji. W innych okolicznościach, kiedy budynek został podtopiony czy zalany, wysokość strat poniesionych przez daną osobę określa wykwalifikowany rzeczoznawca. Wycenia koszty osuszania, malowania i odszkodowanie za ubezpieczony sprzęt domowy - mówił.
Nie wiem, co jeszcze moglibyśmy zrobić lub poprawić. Wypłaciliśmy pierwszą transzę pieniędzy już czwartego dnia. Tymczasem ani klientka, ani jej pełnomocnik nie skontaktowali się z nami, nie powiedzieli, że jest problem, nie zgłosili reklamacji. Za to ktoś przesłał mediom nieprawdziwą informację, że dom ubezpieczony na milion zł i mający straty na 1,5 mln zł dostanie odszkodowanie w wysokości 85 tys. zł. Zapewniam panią, że jeśli się okaże, iż ten dom nie nadaje się do zamieszkania, wypłacimy milion. Co do złotówki. Ale na razie nic nie wskazuje, że dom trzeba będzie wyburzyć - dodał.
"Nie zapomnę wzroku powodzian"
Tłumaczy też, że zarówno pracownicy PZU, jak i on, robili wszystko by pomóc powodzianom. M.in. decyzje podejmował na miejscu powodzi. Dzięki temu nie czekano choćby przepisowych 30 dni na wypłaty pieniędzy, znacznie uproszczono też proces przekazania odszkodowań.
Do naszych mobilnych punktów (w samochodach) stały kolejki, często byli to ludzie, którzy stracili dosłownie wszystko. Dyrektor Marek Sokołowski, szef jednego z tych biur mobilnych, pokazał mi zdjęcie kamienicy na rzeką i puste miejsce po przejściu wody, powiedział, że mieliśmy tam ubezpieczone dwa mieszkania, rozłożył bezradnie ręce i zapytał, co on ma szacować. Powiedziałem: może pan wypłacać do 250 tys., a do pół miliona złotych po akceptacji dyrektora regionalnego, który też był na miejscu. Nie zapomnę wzroku powodzian, którzy z tej katastrofy ocalili jedynie życie. Nie wiadomo, co powiedzieć, żeby pocieszyć, słowa więzną w gardle - stwierdził.
"Polisy nie muszą być drogie"
Olech zauważył też, że choć rośnie liczba ubezpieczeń w Polsce, to jednak wciąż jest dużo mniej polis niż na Zachodzie. ze względu na wysokie składki. W Polsce wartość zbieranej składki ubezpieczeniowej w stosunku do PKB to 2,5 proc., a średnia europejska to 8 proc. - wytłumaczył.
Jego zdaniem, to nie jest kwestia ceny. Ubezpieczenia są tym tańsze, im są bardziej powszechne, to zwykła statystyka. Trzeba je też oczywiście dostosować do poziomu naszych dochodów i wartości majątku. Inną składkę zapłacimy, jeśli nasz dom jest wart pół miliona, a inną, jeśli kosztuje cztery razy więcej. Polisa na mieszkania to wydatek rzędu średnio kilkuset złotych, a roczna składka na dom wynosi od tysiąca do 2 tysięcy zł, w zależności od tego, jak mocno ubezpieczamy to, co jest w środku: meble, sprzęt elektroniczny, biżuterię, obrazy. Te kwoty się nie kumulują, ale są niezależne. Jedni ubezpieczają na 5 tysięcy, a inni na 500 tys. zł, każdy inaczej wycenia swoje ruchomości. Ubezpieczenie to produkt finansowy, który może zagwarantować, że zdołamy odtworzyć swój majątek, ale na pewno nie pokryje wszystkich strat związanych z powodzią - powiedział
Dodał też, że sporym problemem jest obniżanie składek przez ubezpieczanie majątku poniżej jego wartości. Polisy kupujemy raz w roku, często odnawiamy ją tylko bez zmiany warunków i nie zastanawiamy się, że nasz dom ma już znacznie większą wartość. Jeśli go stracimy, to za sumę z ubezpieczenia nie wybudujemy takiego samego. Każdy, kto kupuje polisę, powinien policzyć, czy za tę sumę odtworzy swój majątek - podsumował prezes PZU