31 maja kraj obiegła fałszywa informacja o mobilizacji 200 tysięcy Polaków do wojska. Na pierwszy rzut oka depesza wydawała się pochodzić z Polskiej Agencji Prasowej, znalazła się także w jej serwisie, z którego korzystają media, jednak agencja szybko poinformowała, że nie jest źródłem tej informacji. Za dwukrotny incydent odpowiadali najpewniej hakerzy z Rosji, którzy przedostali się do systemu publikacji depesz - przypomina serwis android.com.pl.

Reklama

Po pierwszym szoku o sytuacji zaczęli informować przedstawiciele rządu. Na początku incydent był badany i pojawiały się zdawkowe informacje podawane w kolejnych wpisach na platformie X. Minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski oficjalnie potwierdził jednak, że był to atak z wykorzystaniem złośliwego oprogramowania (malware), za pomocą którego przejęto konto jednego z pracowników PAP.

Ekspert: Nie da się uderzyć w czulsze miejsce

W branży informacyjnej nie da się uderzyć w czulsze miejsce niż w Polską Agencję Prasową - zauważa w rozmowie z android.com.pl Mateusz Kopacz, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa.

Jak dodaje, "Polska Agencja Prasowa wydaje się mniej typowym celem dla hakerów, ale tylko pozornie". "Wiązane z Kremlem grupy stale próbują wywołać strach i zamieszanie, ale też osłabić zaufanie Polaków do systemów państwa" - czytamy w serwisie android.com.pl.

Jak zauważa Mateusz Kopacz, "z jednej strony Rosjanie wykazali się pewną przebiegłością i uderzyli w miękkie podbrzusze. PAP to hub informacyjny dla innych redakcji, a wedle prawa prasowego za treść nadesłanych publikacji odpowiada sama agencja, a nie republikujący depeszę redaktor. Z drugiej strony w Polskiej Agencji Prasowej "zaniedbano podstawy podstaw" w dziedzinie bezpieczeństwa. Poziom zabezpieczeń był i nadal jest śmiesznie niski. Wystarczy spojrzeć na nieszyfrowane połączenie przy logowaniu do platformy agencji. A takich błędów jest więcej" - uważa.

"Najbliższy okres będzie bardzo gorący"

"Najbliższy okres będzie bardzo gorący, to jest pewne. Cel strategiczny nadal jest ten sam - chodzi o podważanie zaufania do polskich instytucji. Zmieniać się może taktyka, bo techniki, procedury czy konkretne działania miksuje się w zależności od potrzeb" - zauważa ekspert. Dodaje: "Gdy spojrzymy na sytuację szerzej, to mamy do czynienia ze splotem różnych działań Rosji: podpalenia, szpiegowanie, nowa aktywność emigrantów na granicy z Białorusią i oczywiście ataki cybernetyczne. Szczęśliwie adwersarze na razie wydają się mało rozgarnięci".