Po stanowczym odparciu zarzutów przez Newag, który zapewnia, że nie wprowadzał do oprogramowania swoich pociągów Impuls złośliwego kodu, w weekend oświadczenie wydała grupa Dragon Sector. Podtrzymuje wyniki swoich analiz, z których płynie wniosek, że producent celowo zmieniał oprogramowanie, by uniemożliwić serwisowanie składów przez niezależne zakłady naprawcze. Pełnomocnik grupy w wywiadzie dla DGP zapewnia, że dowody na to są niepodważalne.
Zgrywanie kodu u przewoźników było audytowane przez firmę Deloitte, podmiot trzeci, który gwarantuje, że wszystko odbywało się w sposób prawidłowy. Potwierdzono także, że pociągi, które wracały do Newagu, wyjeżdżały od niego ze zmienionym kodem. Mówiąc wprost – ingerencja w oprogramowanie nie mogła się odbywać nigdzie indziej niż u producenta – twierdzi adwokat Zbigniew Krüger. I dodaje, że jego klienci już w maju na kolegium ds. cyberbezpieczeństwa w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów prezentowali swoje ustalenia. Obecni tam byli przedstawiciele służb oraz kilku ministerstw. Choć służby otrzymały od Dragon Sector wszystkie raporty, to do tej pory nie przeprowadzono czynności procesowych z udziałem ich autorów.
W minionym tygodniu dwa serwisy internetowe – Onet i Zaufana Trzecia Strona – zamieściły artykuły o tym, że w oprogramowaniu produkowanych przez Newag pociągów wykryto kod, który unieruchamiał je, gdy przechodziły przegląd w zewnętrznych firmach serwisowych. Miało to wymusić na przewoźnikach, by serwisowali pociągi bezpośrednio u producenta. Spółka kategorycznie dementuje te doniesienia.
Nieprawdą jest, że wywoływaliśmy usterki naszych pociągów, by rzekomo przejąć zlecenia na ich naprawę. To oszczerstwo – pisze w przesłanym do mediów oświadczeniu. Jej zdaniem to konkurencyjna firma serwisująca SPS Mieczkowski nie potrafiła się wywiązać ze zlecenia przeglądu impulsów i, aby uniknąć kar umownych, „stworzyła tę spiskową teorię na potrzeby mediów”.