Niektórzy ekonomiści zaczęli nawet oskarżać biznes, że – licząc na o wiele większe zyski – nakręca wzrost cen poprzez nadmierne podwyżki cen towarów i usług. Praktykę tę ochrzczono jako chciwflację. Inflację napędzaną chciwością. Po angielsku: greedflation.
Powiem szczerze, że nigdy mnie to oburzenie na – rzekomo prawdziwych – sprawców inflacji nie mogło porwać. Coś mi w tej opowieści zgrzytało. Nie tylko, jak się okazuje, mnie. Ekonomistka Sophie Piton z Banku Anglii opublikowała (z doktorantami Edem Manuelem i Iwanem Yotzowem) tekst, w którym podsumowuje swoje badanie. A dotyczyło ono tego, czy w hipotezie o chciwflacji jest więcej prawdy, czy więcej chciejstwa oraz zbyt szybkiego wyciągania efektownych wniosków.