Siłownia o mocy 2300 MW miałaby powstać w Niemanie, w obwodzie kaliningradzkim graniczącym z Polską. Elektrownia stanęłaby 15 kilometrów od litewskiej granicy. Prąd miałby stamtąd popłynąć już w 2015 roku - informuje "Gazeta Wyborcza".

Reklama

Rosjanie jednak nie chcą samodzielnie budować tej elektrowni. Do wspólnej inwestycji namawiają Polskę, Niemcy i Litwę. Pozornie byłby to strzał w dziesiątkę dla naszego kraju. Z siłowni atomowej koło Kaliningradu moglibyśmy pozyskać kilkaset megawatów, i to w dodatku dla województw, w których prądu brakuje: warmińsko-mazurskim, podlaskim i pomorskim.

Problem jednak w tym, że Polska i Litwa obawiają się, że Rosja mogłaby wykorzystać energię z elektrowni do szantażu politycznego, tak jak to robi co jakiś czas z kurkiem od gazu i ropy naftowej w stosunku do Białorusi i Ukrainy.

Czy nasz kraj jest w ogóle zainteresowany tym projektem? "Priorytetem jest dla nas wspólna z krajami bałtyckimi budowa nowej elektrowni atomowej na Litwie w Visaginas" - mówi "Gazecie Wyborczej" ważny urzędnik zajmujący się energetyką.