Lata 2008–2010, które w wielu krajach upłynęły pod znakiem zapaści, a potem mozolnego z niej wychodzenia, dostarczają ciekawych danych na temat naszej skłonności do… uciekania przed problemami. Bo owszem, wartość branży chwilowo spadła, lecz po to, by szybciutko odbić się od dna i poszybować wyżej, niż plasowała się w czasach – jak się okazało kruchej – prosperity.

Reklama

Według opracowania Małgorzaty Zdon-Korzeniowskiej i Tomasza Rachwała wartość wkładu gospodarki turystycznej w PKB w skali świata w 2009 r. wynosiła 5,43 bln dol. (spadek o ponad 7,5 proc. w stosunku do 2008 r.). Natomiast wartość PKB wytworzonego przez światowy przemysł turystyczny w 2009 r. wyniosła 1,88 bln dol., o 4,4 proc. mniej niż rok wcześniej (gospodarka turystyczna jest pojęciem szerszym – obejmuje różne wartości dodane – poza cenami samych wyjazdów: loty, zakwaterowania, podstawowe wyżywienie etc.). W Polsce – wbrew mitowi zielonej wyspy – spadki te były jeszcze wyższe niż średnio na świecie i wyniosły odpowiednio 22,1 proc. i 17,5 proc. „Powyższe dane wskazują na stosunkowo lepszą kondycję samego przemysłu turystycznego w obliczu współczesnego kryzysu, co od strony popytowej oznacza, że turyści bardziej ograniczyli dodatkowe wydatki związane z podróżowaniem (tzw. wydatki okołoturystyczne) niż wydatki na same podróże” – tłumaczą autorzy.

CZYTAJ WIĘCEJ W WEEKENDOWYM "DZIENNIKU GAZECIE PRAWNEJ">>>