Weronika nie wyobraża sobie nie pojechać nigdzie na wakacje. Nie wyobraża sobie również spędzenia ich w Polsce. Wyjątkiem była pandemia, ale wówczas odwołano loty i nie było wyjścia – pojechała więc nad Bałtyk. Teraz, gdy nie ma ograniczeń, to mało kusząca perspektywa, zwłaszcza kiedy smartfon wyświetla na zdjęciach wspomnienia z minionych lat – jak to było super na bezludnej wyspie nieopodal portugalskiego Faro, jak rekordowo grzało na Zakinthos w Grecji, jak trzeba było się opędzać od małp grasujących na tajskiej plaży.
–Przez trzy ostatnie lata regularnie lataliśmy całą rodziną do Grecji. Teraz czas na zmiany. Tym razem z córką, mężem i teściową obieramy jako kierunek Turcję. Późno się zdecydowaliśmy, bo dopiero w połowie czerwca, więc atrakcyjne oferty były już przebrane, a nam pasowała tylko pierwsza połowa lipca. Ludzie rezerwują wyjazdy wakacyjne i najwyraźniej nie oglądają się na inflację – uważa Weronika.
A tanio nie jest. Rok temu też nie było, a tegoroczne ceny są wyższe. Wyjazdowy budżet Weroniki siłą rzeczy musiał urosnąć. – Za cztery osoby płacimy 21 tys. zł, a lecimy do Turcji na 10 dni. Jesteśmy dobrze sytuowani, ale już od lutego odkładaliśmy pieniądze na wakacyjny wywczas, zostawiając sumę na bankowym koncie nie do ruszenia, aby tych środków nie roztrwonić na bieżące potrzeby. Nie pamiętam, żebyśmy przed rokiem tak się finansowo przygotowywali. A teraz? Kilkudniowa zagraniczna podróż staje się luksusem – przyznaje Weronika.