Jak zaznacza Sky News, jeżeli autentyczność 16-stronicowego dokumentu się potwierdzi, będzie to pierwszy twardy dowód na to, że Iran faktycznie dostarcza Rosji amunicji. Wskazuje, że rozpętana przez Rosję wojna na Ukrainie wyczerpuje zapasy amunicji po obu stronach i podczas gdy zachodni sojusznicy starają się dozbrajać Kijów, Rosja, mimo przestawienia swojej gospodarki na potrzeby wojny, wobec nałożonych przez Zachód sankcji zmaga się z niedoborami i zwraca się również o pomoc do zaprzyjaźnionych krajów.
Umowa
"To umowa między Irańczykami a Rosjanami dotycząca amunicji... Uważamy, że jest w 100 proc. autentyczna. Według naszej oceny były to "próbki" broni przed dalszymi dostawami" - powiedziało stacji źródło zajmujące się bezpieczeństwem, które udostępniło ten dokument.
Kontrakt zawarty między Ministerstwem Obrony i Logistyki Sił Zbrojnych Iranu a rosyjską państwową firmą eksportowo-importową JSC Rosoboronexport składa się z 14 artykułów opisujących, co jest jego przedmiotem, na jaką kwotę opiewa, w jaki sposób i w jakim czasie mają być zrealizowane płatność oraz dostawy, co jest uważane za siłę wyższą, w jaki sposób rozstrzygane będą ewentualne spory między stronami. Dołączonych jest do niej też pięć załączników ze specyfikacją techniczną oraz cenami poszczególnych produktów.
Sky News zwraca jednak uwagę na rozbieżność w załączniku ze specyfikacją techniczną pomiędzy wersją w języku rosyjskim a tą po angielsku. W wersji rosyjskiej wymieniono duże liczby próbek pięciu rodzajów amunicji, m.in. 40 tys. pocisków 122 mm, 14 tys. pocisków 152 mm i 10 tys. pocisków 125 mm. W załączniku z języku angielskim wymienionych jest 10 różnych rodzajów amunicji, ale każdy ma być dostarczony tylko w partiach po 100 sztuk. Łączna kwota za 1000 sztuk pocisków artyleryjskich jest jednak taka sama i wynosi 1 013 100 dolarów.
"Nie ma tam nic, co sprawiłoby, że byłoby to niewiarygodne"
Pułkownik Hamish de Bretton-Gordon, były oficer armii, powiedział Sky News, że uważa to za dość wysoką cenę, jeśli chodzi o tak stosunkowo niewielką liczbę.
Ale według ekspertów, ta niejasność nie podważa wiarygodności dokumentu. Jack Watling, analityk z londyńskiego think-tanku Royal United Services Institute, ocenił, że taki kontrakt miałby sens dla obu stron. Nie ma tam nic, co sprawiłoby, że byłoby to niewiarygodne. Wydaje się to całkowicie rozsądne. Czas odpowiadał temu, kiedy zaczęliśmy obserwować dokonywanie pewnych transferów. Jest też wiele konkretnych szczegółów, takich jak na przykład wykorzystanie szwajcarskiej jurysdykcji do arbitrażu w przypadku sporu między stronami, które również wyglądały dość wiarygodnie, biorąc pod uwagę wcześniejsze irańskie praktyki - wyjaśnia.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński