"Wiedeń nie chce być postrzegany jako otwarcie wspierający Moskwę, ale obawia się też wyrządzenia trwałej szkody stosunkom, które od dziesięcioleci są dla niego opłacalne. Austria nie była jedynym krajem, który ochoczo robił interesy z Rosją w okresie poprzedzającym zeszłoroczny atak Putina. Żaden inny członek UE nie miał jednak większych trudności z ich zerwaniem (Węgry nie wydają się nawet próbować)" - ocenia Politico.

Reklama

Zakulisowe związki gospodarcze

"Chociaż Austria udzieliła Ukrainie znaczącej pomocy humanitarnej, przyjęła wielu uchodźców, poparła sankcje Unii Europejskiej wobec Rosji i publicznie krytykuje Putina za pogwałcenie międzynarodowych zasad, to za kulisami związki gospodarcze między dwoma krajami pozostają niemal nienaruszone, zwłaszcza w dziedzinie energetyki i finansów" - dodaje.

Reklama

"Dla UE, która już zmaga się z flirtem Viktora Orbana z Putinem, odmowa Austrii, by gwałtownie wycofać się z Rosji, dodatkowo komplikuje wysiłki na rzecz wspólnego frontu wobec Moskwy. Bruksela obawia się, że w geograficznym sercu Europy powstanie strefa tolerująca Rosję, obejmująca Węgry i Austrię. Z czasem może się ona rozprzestrzenić, koronując wysiłki Rosji zmierzające do wbicia klina w kontynent" - ostrzega portal.

Interesy po obu stronach żelaznej kurtyny

Tłumacząc postawę Austrii wobec Rosji, autor analizy - Matthew Karnitsching - cofa się do 1955 roku. Dziesięć lat po zakończeniu II wojny światowej kraj pozostawał pod okupacją czterech sojuszniczych mocarstw i był podzielony na strefy. Aby przekonać Sowietów do przywrócenia Austrii pełnej suwerenności, Wiedeń musiał zgodzić się na zapisanie w swojej konstytucji neutralności, co Austriacy uważali wówczas za zło konieczne - podkreśla dziennikarz.

"Nie minęło dużo czasu, a kraj wciśnięty między NATO a blok sowiecki odkrył niezaprzeczalne zalety swojego statusu. Jako neutralny i niezaangażowany mógł on robić interesy po obu stronach żelaznej kurtyny. 1 czerwca 1968 r. Austria jako pierwszy kraj Europy Zachodniej podpisała długoterminowy kontrakt ze Związkiem Sowieckim na dostawy gazu ziemnego (...). Podczas gdy Niemcy często uzasadniają swoją sympatię dla Rosji kulturą i historią, to w przypadku Austrii jest to myślenie transakcyjne" - zaznacza Politico.

"Najbardziej uderzającym aspektem powiązań politycznych między Austrią a Rosją jest stopień, w jakim wykraczają one poza podziały partyjne. Prawie każdy żyjący były kanclerz Austrii po opuszczeniu urzędu szukał pracy na wschodzie. Wolfgang Schuessel, były kanclerz z centroprawicowej Austriackiej Partii Ludowej (OeVP), wszedł do zarządu rosyjskiego operatora telefonii komórkowej MTS i giganta naftowego Lukoil. Jego socjaldemokratyczny następca, Alfred Gusenbauer, rozpoczął pracę w Instytucie Badań nad Dialogiem Cywilizacji, prorosyjskim think-tanku założonym przez kumpla Putina. Christian Kern, inny socjaldemokrata, został członkiem zarządu rosyjskich kolei państwowych" - wylicza Matthew Karnitsching. W ślad za kanclerzami podążali ministrowie: Hans Joerg Schelling, który do 2017 roku był ministrem finansów, a po odejściu ze stanowiska został konsultantem Gazpromu. Była minister spraw zagranicznych Karin Kneissl, najbardziej znana z zaproszenia Putina na swój ślub i zatańczenia z nim walca, dołączyła do zarządu Rosnieftu.

Rosja drugim największym inwestorem

Jak wskazuje brukselski portal, Rosja pozostaje drugim co do wielkości inwestorem w Austrii po Niemczech, z bezpośrednimi inwestycjami na koniec ubiegłego roku o łącznej wartości 25 mld euro (13 proc. wszystkich inwestycji zagranicznych). Dla porównania, inwestycje USA w Austrii wynoszą 13 mld euro, a sąsiednich Włoch - około 11 mld euro. Prawie dwie trzecie z firm austriackich działających w Rosji, deklaruje w ankietach, że planuje tam pozostać. Liczba ta jest znacznie powyżej średniej dla wszystkich krajów UE wynoszącej 40 proc.

Konglomerat naftowo-gazowy OMV, największa austriacka firma, pozostaje ważnym graczem w rosyjskim sektorze energetycznym. Austriacki Raiffeisen Bank International jest największym zagranicznym kredytodawcą działającym w Rosji. Nawet Red Bull z Salzburga nadal sprzedaje swoje napoje energetyczne w Rosji, zauważa Politico.

"Do niedawna przywódcom tego kraju w dużej mierze udawało się przeciwdziałać międzynarodowej kontroli ich rosyjskich powiązań za pomocą dobrze sprawdzonej mieszanki: odwracania uwagi, unikania jednoznaczności i komplikowania definicji sytuacji. Wszystko to podawane z uśmiechem i odrobiną aksamitnego wiedeńskiego uroku. (...) Jednak rozdźwięk między austriacką retoryką a rzeczywistością jest jednym z powodów, dla których jej międzynarodowi partnerzy już dawno przestali +kupować+ ten kraj jako neutralnego arbitra" - diagnozuje portal.

Stwierdza jednocześnie, że rosyjskie interesy są tak głęboko zakorzenione w świecie polityki i gospodarce tego kraju, że wywikłanie się może już być wręcz niemożliwe.

"Podczas gdy reszta Europy zmniejszyła swoją zależność od rosyjskiego gazu o ponad połowę w 2022 roku do 19 procent, to Austria kupiła 60 proc. swojego gazu od Rosji, w porównaniu z 80 proc. przed zeszłoroczną inwazją. W ubiegłym roku Austria zapłaciła za rosyjski gaz 7 mld euro. Raiffeisen Bank w ubiegłym roku zarobił w Rosji ponad 2 miliardy euro, co stanowi ponad połowę całkowitego zysku. Bank, którego giełdowa wartość wynosi około 5 mld euro, z powodu międzynarodowych sankcji nie może przetransferować tych pieniędzy nad Dunaj. Twierdzi, że chce opuścić Rosję, ale jeszcze nie znalazł na to sposobu" - ironizuje Politico.

"Niestety dla tych, którzy liczą na ostrzejsze stanowisko wobec Rosji, przytulne status quo jest (dla Austrii) o wiele łatwiejsze" - podsumowuje.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz