Zasada jest prosta. Przynajmniej w świecie zachodnim. Przy sprzedaży uzbrojenia wystawiany jest tzw. end-user certificate, czyli dokument zezwalający, który kraj będzie go finalnie używał. Jeśli Polska pozyskuje jakiś sprzęt z innego państwa, np. Niemiec, to zgodnie z prawem nie może go tak po prostu przekazać dalej. Musi mieć zgodę państwa, od którego go kupiła.

Reklama

O tym mechanizmie zrobiło się ostatnio głośno, gdy wyszło na jaw, że np. Szwajcarzy blokują dostawy do Ukrainy amunicji wyprodukowanej w Alpach, a z kolei Izrael nie godził się na przekazywanie przeciwpancernych pocisków kierowanych Spike. Z kolei Niemcy długo nie potwierdzali zgody na przekazanie produkowanych nad Renem czołgów Leopard. To skłoniło premiera Mateusza Morawieckiego do publicznego nacisku i stwierdzenia, że „nawet jeżeli byśmy tej zgody ostatecznie nie dostali, to i tak w ramach małej koalicji, jeśliby Niemców nie było w tej koalicji, i tak przekażemy nasze czołgi razem z innymi na Ukrainę”. Jak nieoficjalnie można było usłyszeć z kręgów rządowych, gdyby faktycznie Niemcy zgody by nie wydały, to na taki krok byśmy się zdecydowali dopiero po wcześniejszym uzyskaniu zgody Amerykanów.

Prezydent Duda: Wyślemy poniemieckie Migi-29

Reklama

Teraz o potrzebnej zgodzie Niemiec znów zrobiło się głośno. - Można śmiało powiedzieć, że dosłownie w tym momencie wysyłamy te MiG-i na Ukrainę. My tych MiG-ów mamy jeszcze obecnie kilkanaście. To są MiG-i, które przejęliśmy na początku lat 90-tych po armii NRD. To są ostatnie lata ich funkcjonowania zgodnie z ich możliwościami technicznymi – deklarował prezydent Andrzej Duda przed tygodniem. - W ciągu najbliższych dni przekazujemy cztery samoloty na Ukrainę w pełnej sprawności. Pozostałe samoloty są serwisowane, przygotowywane - dodał polityk.

Warto jednak wiedzieć, że w polskich Siłach Zbrojnych służy obecnie prawie 30 samolotów Mig-29. 12 sztuk kupiliśmy na przełomie lat 80 i 90 w Związku Radzieckim. Kolejnych 10 pozyskaliśmy od Czechów w połowie lat 90. Z kolei nieco ponad 20 przejęliśmy od Niemców na początku XXI wieku. Siły Powietrzne wciąż dysponują samolotami i kupionymi w ZSRR, i w Czechach, i tymi w Niemczech.

Niemcy nic nie wiedzą

Reklama

Nawet jeśli obecne stosunki na linii Warszawa – Berlin są dalekie od dobrych, to przy przekazywaniu Ukrainie Migów – 29 pozyskanych od Niemiec, powinniśmy formalnie poprosić o zgodę. Spytaliśmy o to w niemieckim ministerstwie obrony. – Niemcy nie otrzymały prośby o zgodę na reeksport Migów – 29 – odpowiedział nam jeden z urzędników biura prasowego.

O to samo spytaliśmy w polskim resorcie. W tym wypadku odpowiedź była nieco bardziej enigmatyczna. - Jak Panu Redaktorowi doskonale wiadomo, na stanie Sił Powietrznych RP są samoloty MiG-29 pozyskane nie tylko z Republiki Federalnej Niemiec – stwierdzili urzędnicy Centrum Operacyjnego MON. Wydaje się więc, że samoloty MiG-29, które przekażemy w pierwszej transzy, to będą te, który nabyliśmy od ZSRR i/lub Czech. Najpewniej w kolejnych miesiącach bądź latach, gdy będziemy się przygotowywali do przekazania poniemieckich MiGów-29, o taką zgodę do Niemiec się zwrócimy.

MiGi-29. Co w zamian?

Jeśli chodzi o samoloty bojowe, obecnie w Wojsku Polskim służy 48 samolotów F-16, nieco mniej niż 30 MiGów-29 i kilkanaście wiekowych Su-22. Te dwa ostatnie typy w najbliższych latach zostaną wycofane. Za to już w tym roku powinno do Polski przylecieć 12 z 48 zamówionych lekkich samolotów FA-50, które produkowane są w Korei. Dostawy mają się zakończyć w 2028 r. Z kolei od 2024 r. rozpoczną się dostawy 32 amerykańskich F-35, które potrwają do 2030 r.

Po informacjach o tym, że przekazujemy nasze MiGi-29 Ukrainie, Brytyjczycy zadeklarowali, że mogą do Polski przysłać swoje samoloty by tę lukę w naszych zdolnościach przez jakiś czas załatać, o czym jako pierwsi informowaliśmy na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" w poniedziałek. Warto też pamiętać, że obecnie w Polsce stacjonują m.in. holenderskie samoloty F-35 w Malborku w ramach NATO-wskiej misji Air Policing czy amerykańskie bezzałogowce MQ-9 Reaper w Mirosławcu.