Decyzja Emmanuela Macrona o pominięciu parlamentu przy podejmowaniu tak ważnej decyzji spowodowała oczywiste oburzenie we Francji. Wiek emerytalny to nie tylko zagadnienie ekonomiczne, ale także kwestia wrażliwości i odpowiedzialności społecznej. Skoro nie ma solidnej większości w Zgromadzeniu Narodowym do przegłosowania tego projektu, to znaczy, że nie ma jej też we francuskim społeczeństwie - podkreśla Złotowski.
Złotowski o sytuacji we Francji
Zastrzega, że prezydent Francji ma legalne narzędzia, aby przełamać tego rodzaju opór, ale protesty, które w związku z tym wybuchły mogą go drogo kosztować.
Władza wykonawcza, która boi się parlamentu, w którym powinna teoretycznie mieć stabilną większość, to bardzo rzadki widok - ocenia.
Sam fakt, że francuska konstytucja przewiduje tego rodzaju trik prawny nie jest problemem, którym Unia Europejska powinna się zajmować. Państwa członkowskie mają prawo mieć demokratyczny ustrój, które same uchwaliły i Brukseli nic do tego jak on działa. Inna kwestia to podwójne standardy jakie panują w Unii, a których Polska wielokrotnie była ofiarą. Gdyby podobna sytuacja miała miejsce w naszym kraju to pewnie już następnego dnia Komisja Europejska groziłaby nam palcem, a Parlament Europejski organizował debatę i uchwalał rezolucję wzywająca nas do zmiany konstytucji - ironizuje europoseł.
Rządowa reforma emerytalna zakłada przede wszystkim podniesienie wieku emerytalnego z 62 do 64 lat. Rząd premier Elisabeth Borne zdecydował przeprowadzić ją z wykorzystaniem art. 49.3 konstytucji, który pozwalał ominąć w procesie legislacyjnym głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej francuskiego parlamentu.
Związki zawodowe zapowiedziały na czwartek masowe manifestacje i strajki, które i tak mają miejsce we Francji od ubiegłego tygodnia.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz