Państwo Krzemińscy nie są w stanie zapłacić tak wysokiego rachunku za gaz, który został wystawiony na kwotę ponad 46 tys. złotych. Niestety, należność wciąż rośnie, ponieważ naliczane są odsetki. O sprawie informuje Polsat News.

"Nigdy nie mieliśmy kłopotu z rachunkami"

Na tym nie koniec, bo jak sami przyznają, nie mają również środków na batalię sądową. Mamy tylko kuchenkę i piecyk dwufunkcyjny. Nigdy nie mieliśmy kłopotu z rachunkami. Ja wolałam nie jeść, a rachunki musiały być zapłacone. Długi trzeba spłacać - mówi Ewa Krzemińska.

Reklama

Emeryci przypuszczają, że powodem zawyżonego odczytu może być zniszczony gazomierz. PGNiG zarzuca emerytom, że mogli ingerować w odczyty licznika, na podstawie których sporządzono tak wysoki rachunek.

"Pobór tej ilości gazu był możliwy"

Jak podaje Polsat News, Polska Spółka Gazownictwa twierdzi, że rzeczoznawca ocenił licznik, który nosił liczne ślady zniszczenia. Potwierdził jednak, że odczyty są prawidłowe, a rachunek został naliczony odpowiednio.

"Czysto teoretycznie, wielkość gazomierza oraz moc zainstalowanych urządzeń w budynku umożliwiały pobór roczny tej ilości gazu. Warto jednak podkreślić, że w ostatnich latach, pomimo zlecania przez PSG odczytów inkasenckich, pracownik działający na nasze zlecenie nie został wpuszczony do lokalu i odczyt był sporządzany jedynie na podstawie deklaracji odbiorcy. Te znacząco odbiegają od średniego zużycia gazu w tej wielkości lokalach" - przekazało biuro prasowe.

Błąd ludzki?

Ja po prostu myślę, że to jest błąd ludzki, że ktoś się pomylił i nie chce się do tego przyznać. Teraz robi wszystko, żeby to było na nas. A co my możemy zrobić? - pyta emerytka. W sprawę zaangażował się powiatowy rzecznik konsumentów, który nie znalazł polubownego rozwiązania pomiędzy emerytami, a gazownią.